czwartek, 5 stycznia 2017

Podsumowanie roku 2016


Aż kręci się łezka w oku, gdy czytam ten post i przekonuję się, ile rzeczy się zmieniło. Nowy rok zawsze zmusza mnie do refleksji, która nie zawsze dobrze się kończy, bo przekonuję się, ile w minionych 12 miesiącach popełniłam błędów, gdzie mogłam postąpić inaczej, co zrobić lepiej.
Jednak dziś nie o tym.
Nie nazwę roku 2016 najlepszym rokiem ever, bo bynajmniej do takowych nie należał. Nie chcę wspominać go jednak źle, bo i to nie ma najmniejszego sensu. Co zatem pozytywnego wydarzyło się w minionym roku? Czas na małe podsumowanie!

Idąc śladami zeszłorocznego postu, postanowiłam przedstawić statystykę bloga, to znaczy komentarze, obserwatorów i posty. Blog posiada 58 obserwatorów (przybyło Was 24), 69 postów (o 28 więcej niż rok wcześniej) i 566 komentarzy (w 2016 roku napisaliście ich więc 202). Miałam okazję podjąć współpracę z kilkoma firmami, a także nauczyć się wielu rzeczy. Między innymi tego, że nie warto udawać. W pewnym momencie coś w moim pisaniu zaczęło się psuć... próbowałam być jak inni, naśladować ich styl pisania, sposób, w jaki przekazują informacje czytelnikowi. Byłam pod tak ogromną presją (nałożoną przez siebie samą), że pisanie niemal całkiem przestało sprawiać mi przyjemność. Chciałam za wszelką cenę być lepsza i dojść do... w sumie nie wiem czego. Znielubienia bloga i pisania? Szybko jednak ocknęłam się i doszłam do wniosku, że to, co właśnie robię, nie ma najmniejszego sensu. Piszę dla Was, czytelników - ale jaki sens ma pisanie, jeśli robimy to wbrew sobie? Ta sytuacja spowodowała dość spory zastój na blogu, oczywiście była nim też nowa szkoła i brak czasu, ale gdyby naprawdę mi zależało, znalazłabym tą chwilkę na napisanie postu. Jednak powracam i jestem, pełna nowej energii i pomysłów!😄


Przechodząc do bardziej psiego podsumowania - ogromnym krokiem w 2016 roku była długo odwlekana sterylizacja. A bo ona jeszcze młoda, bo za drogo, bo ryzyko, bo jeszcze zamiast się polepszyć będzie gorzej... W końcu jednak decyzja zapadła i Tosia straciła macicę, co z biegiem czasu wyszło jej na dobre. Więcej o naszej "przygodzie" ze sterylizacją możecie przeczytać tu.
Wiosną Tosia miała okazję pojechać do Polanicy Zdrój (klik), gdzie moja mama była w sanatorium. W maju wraz ze mną i moim chłopakiem zawitała do Poznania na Latające Psy (klik) i okazała się byś najidealniejszym pieskiem pod słońcem. Trzecim i ostatnim dla Tosi dłuższym wyjazdem minionego roku była Psia Akademia (klik), gdzie również pokazała, na co ją stać. Za każdym razem byłam z suczi dumna i widzę ogromne postępy w jej zachowaniu. Jeśli w 2017 roku będzie jeszcze lepiej, to już nie będę miała na co narzekać.😏

Grzechem byłoby nie wspomnieć o nowych domowniczkach, o których pisałam post temu - o, tutaj. Dziewczynki pojawiły się w moim życiu niespodziewanie i równie niespodziewanie przewróciły je o 180ᣞ.😉 Zakochałam się w nich po uszy i muszę przyznać, że życie bez szczurków było o wiele mniej kolorowe. Wkrótce spodziewajcie się kolejnego postu poświęconego głównie ogonkom.😊

2 komentarze:

  1. Z tego co przeczytałam to fajnie minął Wam ten rok! Mam nadzieję, że 2017 będzie jeszcze lepszy. :) Śliczne zdjęcia. Też bałam się zrobić Neli sterylizację, ale przekonałam się i również straciła macicę, lecz prawie 2 lata temu. Znam to uczucie presji wywieranej na siebie samej odnośnie pisania na blogu (i nie tylko), kiedyś miałam podobny problem. Dobrze, że nam przeszło, haha :P Pozdrawiamy!
    smallshaggy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. hej trafiłam na twojego bloga przez przypadek i powiem ci jedno trochę go przejrzałam i mamy wspólne hobby prócz treningu z psem to...PSIE ZAKUPY :) nigdy jak mam okazje nie mogę się oprzeć by kupić coś mojemu psu .I u nas też górują smakołyki naturalne i z dobrym składem :)

    OdpowiedzUsuń