środa, 30 marca 2016

Polanica Zdrój

Tegoroczną Wielkanoc po raz pierwszy spędziłyśmy poza domem. Celem podróży stała się Polanica Zdrój, której ani ja, a tym bardziej Tosia, nigdy nie miałyśmy jeszcze okazji odwiedzić.

Jak zwykle towarzyszyło mi wiele obaw - jak Tosia zniesie podróż, czy zaaklimatyzuje się w nowym miejscu. Wyjazd trwał tylko trzy dni, ale starałam się psychicznie przygotować zarówno na czarny, jak i kolorowy scenariusz. Niektóre obawy okazały się słuszne, choć w wielu kwestiach Tosia pozytywnie mnie zaskoczyła.
Mieszkaliśmy w małym pokoiku wynajmowanym u miłej pani, którą Tosia pokochała (wcale nie dlatego, że została przekupiona kiełbasą). Zastanawiałam się, czy jest sens zabierać klatkę na tak krótki wyjazd, ale w efekcie zdecydowałam się ją wziąć i nie pożałowałam tej decyzji. Tosia w klatce jest bardziej wyluzowana, spokojniejsza, ma swój własny kącik, do którego nikt inny nie może wejść. Gdybym nie wzięła klatki, spałaby pewnie pod łóżkiem - w nowych miejscach zawsze szuka ciemnych i ciasnych kątów, bo w takich czuje się najbezpieczniej. Niestety, nie obyło się nez nerwów, stresu i szczekania. Tosia nie potrafi zrozumieć, że nie każda osoba przechodząca pod drzwiami to intruz, którego obowiązkowo trzeba obszczekać. Na większości zdjęć wydaje się spokojna i opanowana, w rzeczywistości reaguje na każdy bodziec wysyłany przez otoczenie, w większości jednak negatywnie.























W parku przy uzdrowisku Tosia zaliczyła dużą dawkę socjalizacji. Prócz dorosłych, dzieci i starszych osób, roiło się tam od innych psów. Będąc ze mną sama, Tosia nie reagowała na prawie żadnego psa, obok większości przechodziła obojętnie. Sytuacja komplikowała się, gdy Tosia była na spacerze nie tylko ze mną, ale również pozostałymi członkami rodziny - włączał się u niej wtedy syndrom bronienia stada i co drugi czworonóg zostawał obszczekiwany. Podobna rzecz działa się w przypadku biegających i hałasujących dzieci. Najgorzej było, gdy usiedliśmy na ławce, każda osoba idąca w naszym kierunku stawała się potencjalnym intruzem. Oczywiście nie mam tu na myśli agresji, Tosia kocha cały świat, ale dopiero, gdy przestanie się go bać.



Próbowałam ćwiczyć z Tosią w rozproszeniach, jednak przysmaki nie były wystarczająco atrakcyjne. Kolejny raz fajniejsza okazała się piłka, widząc ją, Tosia nie opuszczała mnie na krok. Sporo czasu poświęciłyśmy na naukę zostawania w rozproszeniach na duże odległości i tutaj muszę przyznać, że Tosia zrobiła na mnie niemałe wrażenie. Nie liczyli się inni ludzie, psy, nawet dzieci przechodzące centralnie obok, najważniejsza byłam ja.



Niestety, w relacjach z innymi psami już tak różowo nie było. Jedyne psy, których Tosia się nie bała, to te mniejsze od niej. Wszystkie psy jej wielkości i większe były złe, straszne i w jej przekonaniu chciały ją zjeść. Po kilkusekundowym obwąchaniu się, Tosia chowała ogon pod siebie, odchodziła na tyle, na ile pozwalała jej 5-metrowa smycz i zaczynała szczekać. Było tak zwłaszcza w przypadku samców, którym według Tosi chodzi wyłącznie o jedno. Jedyne psy, które Tosia darzy jako takim zaufaniem (albo po prostu panicznie się ich nie boi) to szczeniaki i psy, ale tylko mniejsze od niej, ewentualnie starsze czworonogi albo spokojne suczki jej wielkości.



Taką miałyśmy przeuroczą sąsiadkę :)  




 Poniżej zdjęcie Tosi z... Tosią ;) 

 Poza kilkoma incydentami, wyjazd zaliczam do udanych, choć pod niektórymi względami mogło być lepiej. Przynajmniej wiem już, nad czym musimy popracować i co sprawia Tosi największe trudności. Podjęliśmy też decyzję, że Tosia jeszcze przed wakacji zostanie nieodwracalnie pozbawiona możliwości posiadania potomstwa ;) Mam zamiar jeszcze skonsultować to z behawiorystką, aczkolwiek raczej będę trzymała się tego postanowienia.
Poniżej reszta zdjęć :)



















































7 komentarzy:

  1. super foty! ����
    3mam kciuki za coraz lepsza pracę �� a Toska dogaduje sie jeszcze z Biszi, nie zapominaj! ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdrościmy wyjazdu, my spędziliśmy święta w domu. I gratuluję postępów z Tosią :)

    Pozdrawiamy, J&T!
    http://littlewhitecompanion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze chciałam spędzić jakiekolwiek święta na wyjeździe, gdzieś indziej. Może kiedyś nam się uda. Zdjęcia wyszły świetnie :) Gratulujemy postępów!
    Pozdrawiamy, Biscuit Life | Zapraszamy na KONKURS!

    OdpowiedzUsuń
  4. To był na pewno wspaniały wyjazd! Chciałabym spędzić wyjazd z moim psem, lecz myślę, że nie zniósłby dobrze podróży.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niebiańskie fotografie! My z Reksem Wielkanoc spędziliśmy w domu i chodziliśmy na dłuuugie spacery :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczne zdjęcia <3 Gratulujemy postępów! :D

    OdpowiedzUsuń