niedziela, 29 maja 2016

Sterylizacja


W miniony piątek Tosia przeszła zabieg sterylizacji. Wszystko poszło zgodnie z planem, choć muszę przyznać, że uspokoiłam się dopiero po telefonie od pani weterynarz, informującej, iż możemy odebrać pieska z kliniki. Wcześniej Tosia przeszła szereg badań, aby mieć pewność, że narkoza nie będzie zagrażać jej zdrowiu i życiu. W czasie pobierania krwi musiały trzymać ją trzy osoby (przecież ma aż 7 kg!), bo Tosia panicznie boi się weterynarzy i zachowywała się tak, jakby była w rzeźni (dosłownie)... Otrzymała dwie dawki głupiego jasia, bo inaczej nie dało się założyć jej wenflonu. Mimo wszystko nadal miała siłę się szarpać, wstawać, a nawet szczekać, ale na szczęście nie z taką intensywnością jak wcześniej.
Gdy przyjechałyśmy do kliniki po zabiegu, pani poprosiła nas, abyśmy weszły do pomieszczenia w którym przebywała Tosia, bo nie pozwala jej się wyjąć z klatki. Na mój widok Tosia momentalnie wstała i zaczęła machać ogonem... co z tego, że wybudziła się chwilę wcześniej? Po umówieniu się na wizytę kontrolną i wskazówkach danych przez panią weterynarz udałyśmy się do domu. Tosia całą drogę nie mogła znaleźć sobie miejsca, wstawała i kładła się, aczkolwiek u niej to norma jeśli chodzi o jazdę autem.
Całą sobotę była ogłupiona i zdawała się nie wiedzieć co się wokół dzieje, ale nie zauważyłam, aby coś ją bolało. Najbardziej przeżywała chyba rankę po wenflonie, a resztę ignorowała. Nie wiem czy to zasługa leków przeciwbólowych, czy Tosia tak dobrze udaje, ale bardzo się z tego cieszę. Noc, dla własnego bezpieczeństwa, spędziła w klatce - nie ubolewała szczególnie z tego powodu, a ja mogłam spokojnie spać, bez obawy, że zeskoczy z łóżka i zrobi sobie krzywdę.
Dzisiaj byłyśmy na wizycie kontrolnej, rana goi się świetnie, a Tosia odzyskuje siły i najchętniej robiłaby wszystko to, co robi normalnie. Była na krótkim spacerku, aby uspokoić się przed drogą powrotną, ale po dziesięciu minutach była już zmęczona, jest jednak jeszcze mocno osłabiona, a do tego dochodzą leki przeciwbólowe, które też lekko ją ogłupiają. Jestem jednak dumna, bo prócz trzęsienia się jak galareta, wizyta przebiegła o wiele spokojniej niż ostatnio - odbyło się bez zbędnego wyrywania się i lamentowania jakby ktoś obdzierał Tosię ze skóry (nie koloryzuję), młoda bez problemu dała sobie przemyć rany i dać zastrzyk, a po wszystkim nawet machała ogonem. Chyba powoli zaczyna przekonywać się, że nie taki zły ten weterynarz... ;)
Ostatnie sznureczki są rozwiązane celowo, po to, aby suczi mogła się załatwić ;)
Miałam wiele obaw związanych ze sterylizacją, ale jak zwykle dramatyzuję niepotrzebnie - na Tosi wszystko goi się jak na psie, a ona zdaje się nie być bardzo poruszona całym tym zdarzeniem ;) Wczoraj po wyjściu na ogród stanęła przed furtką, bo chciała wyjść na spacer, a dzisiaj już miała siłę ciągnąć na smyczy i wdrapywać się na kolana. Chwilami ciężko mi uwierzyć, że tak dobrze to znosi, ale wolę nie zapeszać ;)

















A jak zareagowała reszta zwierzyńca? Tropek jak zwykle zachował się jak wzorowy pies, obwąchał Tosię i dał jej spokój, a Tara niestety nie może mieć z Tosią kontaktu, choć widzę zdecydowaną poprawę jeśli chodzi o jej podejście do innych psów - mogę przechodzić z Tosią centralnie obok płotu albo kojca, a Tara ją ignoruje, dzisiaj nawet schowała się do budy ;) Za to Tosia wyrywa się i szczeka, aczkolwiek myślę, że to dałoby się skorygować, gdyby zmieniło się zachowanie Tary. W każdym razie jesteśmy na dobrej drodze ;)


Podsumowując, jeśli zastanawiacie się nad sterylizacją, ale macie jakieś obawy, wahacie się - naprawdę nie ma się czego bać, jeśli wybierzecie dobrą klinikę i zrobicie wszystkie potrzebne badania, pies powinien szybko zacząć dochodzić do siebie. Ja bardzo się cieszę z tego, że mam to już za sobą i była to jedna z  najlepszych decyzji związanych z Tosią. Co będzie dalej, czy zmieni się zachowanie Tosi... zobaczymy, ale jestem dobrej myśli. :)

5 komentarzy:

  1. Właśnie takie posty pokazują, ile jest nieprawdziwych stereotypów dotyczących sterylizacji.
    Widać, że Tosia sobie radzi po zabiegu. Jak zawsze śliczna. Ale to zdanie o 7 kg mnie rozwaliło ;) Dobrze, że ją wysterylizowaliście - unikniecie wiele problemów, a także i chorób. takie posty są na swój sposób magiczne - zachęcają, przekonują i sprawiają, że ludzie przestają się wahać. Odwaliłaś dobrą robotę - gratulacje, należy ci się.
    Pozdrawiam c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze że wszystko dobrze poszło i że sucz tak szybko wraca do zdrowia :D Ja nie umiem wykastrować swojego no mam blokadę. Może gdyby jakoś rzucał się gwałcić suczki to może bym się przemogła, ale że ma je totalnie gdzieś... No po prostu nie umiem pozbawić go jaj :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale ma fajną budkę! <3 żałuję, że dla wielkoludów takie rzeczy nie działają :( Dobrze, że mała wraca do zdrowia - teraz pozostaje tylko pilnować jej wagi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tosiek ma świetną budę! :)
    O sterylce słyszałam dużo dobrego i złego. W sumie sama się nad nią zastanawiałam, ale my jednak się nie podejmujemy- zostało nam to odradzone przez weta. A pies to chyba byłby jak beczka, bo wiadomo rodzice swoje wiedzą i to zawsze najlepiej :)
    Cieszę się, że podjęłaś się tego z Tosią i że uważasz to za słuszny wybór. Oby teraz było wam jeszcze lepiej.

    Pozdrawiam
    http://psiasfera.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Dużo zdrówka dla Tosi! Jakbym mogła cofnąć czas to Astra byłaby pozbawiona tego i owego, a tak przez 14 lat mieliśmy pod górkę co kilka miesięcy. Powodzenia i jeszcze raz dużo zdrówka dla małej.

    Pozdrawiam
    with-astra.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń