niedziela, 13 września 2015

Mój ideał psa

Miała być recenzja żelka - wyszło jak wyszło, nie zdążyłam zrobić zdjęć, ale postaram się to nadrobić w najbliższym czasie.
Dziś rozważania na temat (mojego) psiego ideału, a także nieco więcej o moich pozostałych psach, bo jak dotychczas, na blogu za wiele o nich nie wspominałam.

Każdemu z moich psów do ideału jest daleko, ale każdy z nich coś z ideału ma - wiele razy zastanawiałam się nad tym, jak fajnie byłoby, gdyby istniała możliwość "pomieszania" cech całej trójki. Mogłabym wtedy stworzyć swojego psiego ideała.
Moje psy bardzo się od siebie różnią. Każdy ma inne upodobania, lęki, wady i zalety. Są inne pod wszystkimi względami, ale to jest właśnie fajne. Nudno byłoby, gdyby wszystkie były takie same ;)

Możliwe, że niektórzy z Was nie wiedzą, że prócz Tosi i Tropka jest jeszcze Tara - odsyłam do zakładki reszta ferajny. Wydawać by się mogło, że skoro Tara to owczarek niemiecki, od szczeniaka była nastawiona na pracę z człowiekiem... Nic bardziej mylnego! Owszem, nastawiona na pracę z człowiekiem jest, ale z określonym człowiekiem. Niektórzy mówią, że ON'ki to psy "jednego pana". Coś w tym jest, najukochańszą osobą, za którą Tara skoczyłaby w ogień, jest mój tata - gdy tylko wraca z pracy, nie chce odstąpić go na krok, słucha się go pod każdym względem i ufa bezgranicznie. Co nie oznacza, że resztę rodziny ignoruje - przyjdzie, żebym ją wymiziała, porzucała piłkę, wyszła na spacer. Potrafi podstawowe sztuczki, takie jak "siad", "daj łapę", "leżeć", w chwilach oświecenia wie nawet co to "zostań", ale każde próby nauki czegoś bardziej skomplikowanego zawsze kończyły się tym samym. Na horyzoncie pojawiał się tata i czar prysł, pies nie potrafił skupić się na niczym innym. Dlatego zrezygnowałam z treningów, a gdy po pewnym czasie postanowiłam do nich wrócić, okazało się, że pies zupełnie nie wie o co mi chodzi. Od czasu do czasu coś poklikamy, poćwiczymy przywoływanie na spacerze - ale nic poza tym. Tara prowadzi życie typowego "wiejskiego burka" i chyba dobrze jej z tym.
Dawno, dawno temu, gdy na świecie nie było jeszcze Tosi, próbowałyśmy nawet dłubać coś w agility i frisbee, ale Tara nie okazała się psem sportowym. Przejście przez najniżej ustawioną barierkę w stacjonacie graniczyło z cudem, bo Tara nie rozumiała, po co ma to robić. Najzwyczajniej nie widziała w tym sensu. A frisbee? Padło ofiarą jej zębów już po pierwszym zapoznaniu psa z dyskiem. Wspominałam może, że Tara jest niszczycielką? Muszę uważać i chować przed nią wszystkie zabawki mniejszych psów...
Przejdźmy więc do wad i zalet Tary - ciężko mi stwierdzić, których ma więcej, bo jest naprawdę świetna pod wieloma względami, ale ma też słabe strony. Jej największa wada to nienawiść i agresja wobec innych zwierząt. Ma ogromny instynkt łowczy, żaden kot nie przejdzie obok niej niezauważony, a na spacerach poluje na myszy. Nienawiść tyczy się także psów - tak, Tara nienawidzi Tosi. Suczki nie mają ze sobą kontaktu, bo wiem, jakby to się skończyło. Tropka akceptuje i lubi, bo była szczeniakiem, gdy on był już dorosły. Konsultowałam to z behawiorystką, próbowałam różnych metod, ale instynkt jest za silny, aby z nim wygrać.
Pod względem kontaktu z ludźmi, Tara to mój psi ideał. Lubi zarówno dzieci, jak i dorosłych, mężczyzn i kobiety. Ufa wszystkim ludziom, zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Nigdy na nikogo się nie bała - w tej kwestii to ogromne przeciwieństwo pozostałej dwójki ;)
Fot. Klaudia Szwarczyńska 
Fot. Klaudia Szwarczyńska
















Tropka "dostałam", gdy miałam trzy latka. Jego imię pochodzi z książeczki o piesku Tropku, której w tym wieku byłam ogromną fanką ;) Zawdzięczam mu naprawdę wiele, bo to dzięki niemu wkręciłam się w psi świat i pokochałam psy.
Niestety, mieszkając u nas, trafił na ludzi, którzy sprawili, że stał się nieufny, a chwilami nawet agresywny wobec obcych. Teraz z pewnością bym na to nie pozwoliła, ale w wieku trzech lat raczej nie miałam wiele do gadania.
Mimo, iż Tropek wygląda jak zwykły, typowy kundelek, ma naprawdę nieprzeciętną osobowość. Ma świra (i to dosłownego!) na punkcie zabawek. Kocha wszystkie zabawki, bez znaczenia, czy są to piłki, szarpaki, patyki, frisbee, czy jesteśmy w domu, czy na spacerze, zabawka zawsze jest najważniejsza.
To z Tropkiem stawiałam pierwsze kroki w agility. Pod tym względem jest dla mnie ideałem i chciałabym, aby każdy mój następny pies taki był. Jest strasznie najarany zarówno na zabawki, jak i smakołyki, zrobi wszystko, aby je dostać. Tak samo jest z frisbee. Co prawda, nie łapie dysków w powietrzu (czego rzecz jasna od niego nie wymagam, bo wiek już nie ten), ale łapie frisbee, gdy upadnie na ziemię. Naprawdę żałuję, że nie zaczęliśmy trenować wcześniej, bo teraz już za późno - kondycja i serce już na to nie pozwalają, na dodatek nie chcę obciążać Tropkowi stawów.
Wszystkie moje psy są miłośnikami zabawek, ale Tropek jest pod tym względem najbardziej wyjątkowy - co najfajniejsze, nigdy nie niszczy zabawek, w odróżnieniu od Tary i Tosi. Nie zwraca uwagi na wielkość zabawki, więc jeśli któraś nie spodoba się pozostałym psom, zawsze przypadnie do gustu Tropkowi. Cieszę się z tego, bo wiem, że żadna zabawka się u nas nie zmarnuje, dlatego nie muszę się ograniczać :D
Kolejną rzeczą, którą w Tropku kocham, jest jego zachowanie wobec innych zwierząt. Chciałabym, aby Tosia, a przede wszystkim Tara, zachowywały się w ten sam sposób. Tropuś akceptuje wszystkie zwierzęta - począwszy od chomików i królików, skończywszy na kotach, psach, a nawet koniach. Gdy jakiś pies przyjeżdża do nas w odwiedziny, często nawet nie zwraca na niego uwagi.
Jak już wcześniej wspominałam, Tropek jest nieufny wobec obcych, co jest jedną z nielicznych jego wad. Najbardziej ufa dzieciom, wobec nich zachowuje się świetnie, ale boi się dorosłych, zwłaszcza mężczyzn. Nie raz zdarzyło się, że ktoś chciał znienacka go pogłaskać i skończyło się na ugryzieniu. Między innymi dlatego nie jeździmy na grupowe spacerki. Drugi powód jest taki, że Tropek stresuje się w nowych miejscach, mimo, iż kiedyś bardzo dużo z nami podróżował. Jest typem samotnika, uwielbia przebywać z człowiekiem, ale nie cały czas. Będąc na spacerze, w drodze powrotnej muszę zapinać go na smycz, w przeciwnym wypadku stwierdza, że nie chce mu się czekać na mnie i Tosię, więc wraca do domu sam. W kilka minut potrafi przebiec półgodzinną trasę, a ludzie i tak będą mówić, że taki stary pies do niczego się już nie nadaje.
Fot. Klaudia Szwarczyńska 


Tosia miała być pierwszym psem, z którym zacznę ćwiczyć coś "na serio". No właśnie, miała. Wyszło inaczej, niż się spodziewałam.
Biorąc Tosię pod swój dach, naprawdę myślałam, że moja wiedza na temat psów jest wystarczająca, aby umieć go wychować. Bardzo się wtedy myliłam, ale przekonałam się o tym dopiero po czasie. Tosia nie okazała się szczeniakiem z moich wyobrażeń. I nie chodzi tutaj o sikanie na dywan czy niszczenie zabawek - doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że szczeniak ma do tego prawo. Brak odpowiedniej socjalizacji w pierwszych dwóch miesiącach życia bardzo mocno wpłynął na jej psychikę, to między innymi przez to dziś jest taka, jaka jest.
Tak naprawdę miałam adoptować jej mamę, ale zdecydowałam się na szczeniaka ze względu na Tarę. Sądziłam, że prędzej zaakceptuje papisia, a niżeli dorosłego psa. Będąc wolontariuszką w schronisku, mocno przywiązałam się do Molly i rozstanie z nią strasznie bolało, ale na duchu podnosiła mnie myśl, że trafiła do dobrego i odpowiedzialnego domu. Wiem, co u niej słychać, bo pani weterynarz, do której jeździmy z Tośką, to znajoma właścicieli Molly. Zastanawiałam się, czy jakbym potrafiła przewidzieć, że reakcja Tary na szczeniaka będzie taka sama jak na dorosłego psa, wybrałabym Molly, ale nie umiem znaleźć na to pytanie odpowiedzi. Molly to przeciwieństwo Tośki - zarówno z wyglądu, jak i z charakteru. W nowym domu pierwszy raz szczeknęła rok po adopcji. Wiele razy wyobrażałam sobie, jakby wyglądało moje życie, gdybym mogła adoptować obie suczki i do dziś w głębi duszy przykro mi, że tego nie zrobiłam.
Praca z Tosią to duże wyzwanie i przekonał się o tym chyba każdy, kto kiedykolwiek miał z nią styczność. Nie chodzi o to, że ciężko ją czegoś nauczyć - większość rzeczy łapie w mig, ale nie może czuć przy tym nawet minimalnej presji, w przeciwnym wypadku boi się, że zrobi coś źle i postanawia w ogóle tego nie robić. Jednego dnia potrafi zrobić wszystko, o co ją poproszę, następnego chować się pod stół, albo uciekać do drugiego pokoju, gdy wypowiem słowo "siad". Bo jeszcze zrobi to źle.
Nie będę rozpisywać się o problemach behawioralnych Tosi, bo wspominałam o nich na blogu wiele razy - problem ze szczekaniem, nieufnością wobec obcych, lęk przed niektórymi psami. Codziennie małymi kroczkami udaje nam się pokonywać kolejne frustracje i lęki.
Tosia nie jest i nigdy nie była agresywna. Niski wzrost próbuje nadrabiać głosem i często jej się to udaje, bo niejednokrotnie na spacerze spotkałam się ze stwierdzeniem, że Tosia gryzie i jest agresywna. Co najlepsze, słyszałam to od osób, które nigdy nie miały z Tosią do czynienia, ba, nawet nie przechodziły centralnie obok nas. Gdy Tośka komuś zaufa, kocha go bezgranicznie, pozwala na wszystko i cieszy się jak szczeniak, kiedy gość tylko przekroczy próg domu.
Już dawno pogodziłam się z faktem, że Tosia nie jest psem, z którym spełnię swoje sportowe marzenia, ale nie żałuję, że trafiła akurat do mnie. Nauczyła mnie bardzo dużo i wiem, że nauczy jeszcze więcej.


Podobno w danym momencie otrzymujemy takiego psa, jakiego akurat potrzebujemy. Moje psy mają dużo wad, ale dzięki temu zawsze mam nad czym pracować - jakkolwiek absurdalnie to brzmi, nie mam powodów do nudy :D Oczywiście, chciałabym w nich co nieco zmienić, poprawić, ulepszyć, ale w gruncie rzeczy każdy ma coś, co kocham w nim najbardziej. To takie moje nieidealne ideały, na które mogę liczyć w każdej sytuacji. Do końca życia będę wdzięczna losowi, że akurat one trafiły do mojego domu.

6 komentarzy:

  1. Bardzo miło się czytało ten post! Masz wspaniałe psiaki! Zazdroszcze Tropkowej milosci do piłek! Moja sunia niestety nie jest typem lubiącym taką zabawe :D
    Jesli macie ochote, zajrzyjcie na nasz blog:)
    http://flyingshihtzu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny pomysł na wpis! Przeczytałam z ciekawością! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już nie kręcę się tak Psami tak jak kiedyś, marzę jedynie o Psie w domu, jednak gdy już moje obydwa Psy odejdą, wtedy uratuję Psa ze schroniska, ale to w przyszłości.
    A bardzo chciałabym mieć Psa w typie Molly :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz naprawdę wspaniałe psy to dobrze że każdy z nich jest inny

    OdpowiedzUsuń
  5. Zarówno starszy pies jak i młodszy potrafi przynosić wiele radości. Pies to wartościowy kompan!

    OdpowiedzUsuń