czwartek, 11 lipca 2019

Jak Feniks z popiołu

Pod koniec zeszłego roku postanowiłam zawiesić bloga. Powodów było wiele - brak chęci do pisania, motywacji, tematów. Nie miałam inspiracji. W moim życiu na raz skumulowało się dość sporo przykrych spraw i nie będę kłamać, po prostu nie byłam też w nastroju, aby pisać. Minęło jednak kilka miesięcy i wiecie co? Zrozumiałam, że blog to pewnego rodzaju pamiętnik, a mi bardzo brakuje miejsca w którym mogę otwarcie pisać, co czuję, dzielić się z innymi moimi przemyśleniami, a nawet wrażeniami dnia codziennego. Stęskniłam się i oto jestem!

W składzie naszej ferajny nadal nic się nie zmieniło - pies, kot, szczury, rybki (i ja!). Niestety nie mogę napisać, że jest dobrze. Szczurki mają już ponad 2,5 roku, całą trójkę dopadła częsta szczurza przypadłość, czyli guz przysadki. Teraz dziewczynki są na lekach, dostają głównie kaszki i gerberki (moja kuchnia wygląda, jakbym miała w domu niemowlę, a nie ma tu nawet małych dzieci), muszę pomagać im się myć, bo się osiusiają. Mają niedowład tylnych łapek, poruszają się głównie za pomocą przednich, ale nie jest jeszcze najgorzej. Walczymy i mam nadzieję, że jeszcze przez wiele miesięcy nie przyjdzie nam się żegnać.
Z Tosią jakoś ostatnio mniej trenujemy, ale w rekompensacie chodzimy na długie spacerki, zwiedzamy nowe miejsca i jeździmy na wycieczki. Młoda kiedyś źle znosiła jazdę autem, a w ostatnim czasie polubiła ją do tego stopnia, że wskakuje do samochodu nawet wtedy, gdy nie mam zamiaru nigdzie jechać. Fajnie zmienia się jej podejście względem innych psów, nawet dużych - o ile piesek nie podchodzi i nie jest natarczywy, Tosia zupełnie go ignoruje. Zaliczyła już w tym roku kąpiel w stawie i oczywiście w prywatnym, przydomowym baseniku. Odwiedziła nawet pobliski wybieg dla psów, ale napotkałyśmy tam niestety dość nachalne alaskany, dlatego wycieczkę musimy powtórzyć. Główne ćwiczenia na spacerach to teraz zostawanie i przywoływanie, naprawdę muszę stwierdzić, że w tej drugiej kwestii Tosia zrobiła ogromne postępy (bo zostawanie zawsze szło jej dobrze). Coraz lepiej się rozumiemy, w sierpniu dziewczynce stuknie sześć lat, wyrosła już z etapu zbuntowanej, nadpobudliwej nastolatki i to dojrzała, poważna pani (chyba, że na horyzoncie pojawi się kot, wtedy dostaje klapki na oczy). Z Codisiem (dla niewtajemniczonych - to nasz kotek) żyją w coraz lepszej symbiozie, ona ignoruje jego, on nie zwraca na nią uwagi i wszystko jest dobrze.
Mam nadzieję, że uda mi się teraz regularniej prowadzić bloga, no i że o mnie nie zapomnieliście! W ciągu najbliższych kilku dni pojawi się długo obiecywany post z naszymi spacerowymi akcesoriami, zdjęcia już zrobiłam, pozostało mi je obrobić. Muszę trochę odkurzyć lustrzankę, bo prawie zapomniałam, jak używa się aparatu. 😂 Na koniec taki miły akcent - mój piesek, który lubił tylko i wyłącznie piłeczki, zaczął się szarpać!

1 komentarz:

  1. Heh, ja zawieszam, Ty powracasz. Ale cieszę się, że choć jeden blog z tych chętnie przeze mnie czytanych wraca... będę miała co czytać :) czekam na kolejny post i wolnych chwilach będę zaglądać... powodzenia!

    OdpowiedzUsuń