środa, 3 sierpnia 2016

Urodzinowa wizyta w schronisku


Z okazji trzecich urodzin Tosi postanowiłyśmy odwiedzić schronisko, w którym spędziła pierwsze dwa miesiące życia. Mimo moich obaw, schronisko nie wywołało na Tosi większego wrażenia, nie skojarzyła go sobie źle. Ba! Chciała nawet wchodzić do kojców, gdy inne psy były na spacerach. Nie wiedziałam, jak zachowa się wśród tylu psów, nowych ludzi, dzieci, sądziłam, że większość czasu będzie chciała przesiedzieć na moich kolanach, szczekając na wszystko i wszystkich. Jak zwykle Tosia przerosła moje najśmielsze oczekiwania...
 Z racji, iż wszystkie psy nie wróciły jeszcze ze spacerów i teren schroniska był otwarty, bałam się spuścić Tosię ze smyczy, z obawy, że wystraszy się i wybiegnie na drogę albo podejdzie do jakiegoś psa, który niekoniecznie będzie miał na to ochotę. Wyciągnęłam jednak z nerki piłeczkę i postanowiłam zaryzykować. Tosia idealnie się odwoływała, większość czasu chodziła bez smyczy, nie opuszczała mnie na krok (chyba, że akurat biegła po piłkę), pięknie aportowała i robiła sztuczki (nawet te bardziej skomplikowane, jak wchodzenie łapkami na ścianę albo wskakiwanie na stopy czy plecy), dawała się głaskać wszystkim, nie szczekała na biegające dzieci i sama do nich podchodziła, ćwiczyła z obcymi dziećmi (!), ignorowała psy w kojcach i poza nimi, szczekała sporadycznie i była najgenialniejszym psem, jakiego tylko mogłam sobie wyobrazić. Nadal nie mogę w to uwierzyć, gdy byłyśmy dwa lata temu odwiedzić schronisko, Tosia cały czas szczekała, bała się ludzi i wciąż wskakiwała mi na ręce. Tym razem potrafiła wyluzować się w stu procentach, nie zwracać uwagi na otoczenie, no po prostu... jestem pod wrażeniem, jak Tosia zmieniła się w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

Tosia pozytywnie mnie zaskoczyła i liczę na to, iż obóz przeminie nam w podobnej atmosferze, bez niepotrzebnego stresu i nerwów. Korzystając z okazji, wzięłam na spacer jednego ze schroniskowych podopiecznych - zostawiłam Tosię pod opieką mojego chłopaka i z tego co słyszałam, w czasie mojej nieobecności również była bardzo grzeczna. Tośka jest idealnym przykładem tego, że kundel ze schroniska wcale nie jest gorszy i też dużo potrafi. Ileż znam "rasowych" piesków, dla których wyzwaniem jest zwykłe "siad". Wiele razy słyszę, że kundel jest gorszy, a taki ze schroniska to tym bardziej... Tosia każdego dnia pokazuje mi, że to tylko głupie stereotypy i pomaga przekonywać ludzi o tym, jak bardzo się mylą.


Dokładnie 3 lata temu, siedząc z Molly i szczeniakami w schroniskowym kojcu, zdecydowałam, że ten "spokojniejszy" z białą łatką pod karkiem (która teraz już trochę zarosła) będzie mój. Nie miałam wtedy pojęcia, że ta mała kluska odwróci moje życie o sto osiemdziesiąt stopni, siejąc w nim zamęt, chaos i bałagan, ale jednocześnie odmieniając je na lepsze. Nie wyobrażam sobie dzisiaj życia bez Tosi, po tych trzech wspólnych latach mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że jej adopcja była jedną z moich najlepszych decyzji w całym życiu. Przed nami jeszcze dużo czasu, który spędzimy razem, mamy mnóstwo możliwości i chęci do ich zrealizowania. Świat stoi przed nami otworem, a ja wiem, że tej szansy nie zmarnuję. Trafił mi się w końcu wyjątkowy pies, grzechem byłoby tego nie wykorzystać.

3 komentarze:

  1. Wspaniale czyta się takie posty, potrzeba przykładów, że o ile się chce - można pomóc psu pokonać lęki. A pies ze schroniska nie jest istnym potworem - myślę że takie przykłady jak Twój powinny być nagłaśniane :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego najlepszego dla Tosi! Gratuluję wspaniałego zachowania psiny :)
    Ja po adopcji Zuzi wróciłam do schroniska kilka razy, ale bez niej, bo chyba jednak dla niej byłby to za duży stres. Za to w ramach wolontariatu wyprowadzałam inne psy. A pod koniec wakacji wiozę papiery na pełnoprawnego wolontariusza :D

    http://poprostuzuzia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajna sprawa takie dni otwarte :) No i mała miała duże szczęście, że trafiła na Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń