wtorek, 3 grudnia 2019

Witaj w domu, Nutka!

Ten mały stworek, którego widzicie na zdjęciu powyżej, zamieszkał z nami równe 2 tygodnie temu. Zupełnie spontanicznie i niespodziewanie, obrócił nasze życie do góry nogami. Kolejny pies miał się pojawić, owszem - ale nie w tym momencie, może najwcześniej za jakieś pół roku. I przede wszystkim nie miał być to kundelek.

Jak to się stało, że to właśnie ona do nas trafiła? Została zgłoszona do Krotoszyńskiego TOZ'u (ktoś ją porzucił), a kilka dni później poznałam ją w lecznicy, gdzie odbywam praktyki. Wtedy myślałam, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Zapadła decyzja, młoda trafiła do nas tydzień później i otrzymała wdzięczne (wymyślone przez moją mamę) imię Nutka, które szybko przeobraziło się w Nuta, Nuka, Nutria i moje ulubione - Nuczka. W domu tymczasowym miała na imię Pchełka i po jej zachowaniu stwierdzam, że zdecydowanie bardziej pasowało.
Już pierwszego wieczoru przekonałam się, że trafił nam się wyjątkowo trudny egzemplarz. Nutka ma lęk separacyjny i jest bardzo atencyjną suczką, ale pracujemy nad tym. Jako plusy mogę wymienić to, że ładnie chodzi na smyczy, nie ma specjalnego problemu z nauką czystości (załatwia się za każdym razem, gdy wyjdziemy na dwór, a w domu na gazety lub maty), szybko się uczy, zasypia nawet, kiedy w domu są nowi goście (a nawet nowy pies!) i cudownie szarpie się wszystkimi zabawkami. Nie przepada za piłkami tak jak Tosia, ceni sobie raczej zabawę z człowiekiem, co bardzo mi się w niej podoba. Do obcych piesków jest niepewna i na dystans, względem Tosi za to bywa nachalna, co staram się korygować. A co do Tośki, jest mocno zbulwersowana i nieco zniesmaczona obecnością stworka, a gdy Nutka jest nachalna (czyli zbyt często) wyraźnie daje jej o tym znać. Zwykle na warczeniu się kończy, poza tym ustępuje jej nawet wtedy, gdy mała chce wejść na jej legowisko. Zdarzyło się, że oddała młodej suszone płucko. Na wspólnych spacerach suczki zachowują się ładnie, a Nuta w towarzystwie Tośki jest o wiele pewniejsza siebie. Aktualnie ma około ośmiu tygodni (została znaleziona w wieku pięciu), nie mam pojęcia co z niej wyrośnie, ale na pewno nie będzie wyższa niż do kolana. Ma śmiesznie zbite ciałko, szeroką klatę i grube łapki, a pod karkiem brakuje jej sierści - miała robione zeskrobiny, po prostu taka jej uroda.  Na razie prowadzi życie psiego dziecka, bawi się, śpi (wyjątkowo mało jak na szczeniaka), pochłania duże ilości jedzenia i zaczepia starszą siostrę. Póki co wychodzi jeszcze na spacerki niedaleko domu (dzisiaj miała dopiero drugie szczepienie), ale już niedługo będziemy mogły wyruszyć w świat. Wśród domowników została już ochrzczona małym diabłem i szatanem, co idealnie opisuje jej charakterek. Życzcie mi cierpliwości, bo przy tym małym stworku potrzebuje jej wyjątkowo dużo ;).

2 komentarze:

  1. Słodziak z niej <3 Sama od wakacji mam małego kociaka, więc rozumiem cię.. potrzeba baardzo dużo cierpliwości, żeby trochę ogarnąć malucha :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, szczeniaki tylko słodko wyglądają ale skrywają w sobie pokłady jakiejś dziwnej, szatańskiej mocy. Powodzenia życzę :D

    OdpowiedzUsuń