środa, 11 kwietnia 2018

Pasja

W tytule planowałam dać jakiś inspirujący cytat na temat pasji, jednak nie znalazłam nic odpowiedniego. Wiem, że takie posty nie cieszą się dużą popularnością, ale ostatnio czuję potrzebę wyrzucenia z siebie tego, co myślę. A gdzie to zrobić, jeśli nie na blogu?

Często, gdy jadę pociągiem ze szkoły, dopada mnie pewna refleksja. Mianowicie od prawie dwóch lat jestem uczennicą technikum weterynaryjnego. Mam zamiar napisać na ten temat osobny post, ale może za dwa lata, gdy skończę szkołę.  Nie chcę ryzykować zawieszeniem w prawach ucznia. ;) Wracając do tematu, naprawdę jest mi ciężko pogodzić naukę, pasję i jeszcze dojazdy. Teoretycznie mogłabym być na stancji albo w internacie, aczkolwiek wtedy nie mogłabym mieć zwierząt, co z kolei jest niezgodne z moją naturą. Zastanawiam się czasem, dlaczego to wszystko robię. Ta szkoła zabiera mi mnóstwo czasu i nerwów, naprawdę jest bardzo trudna jak na moje możliwości. Zdecydowanie nie jest taka, jaką sobie wyobrażałam. Jednak męczę się już drugi rok, bywało gorzej niż jest teraz, a jednak nie zrezygnowałam. Od dziecka wszyscy powtarzali, że zostanę weterynarzem - aktualnie wiem, że tak nie będzie, bo szansa dostania się przeze mnie na studia jest raczej zerowa, ale cieszę się, że chociaż mam szansę pracować ze zwierzętami. No właśnie. To one są odpowiedzią na każde pytanie. To przez zwierzęta i dzięki zwierzętom robię to co robię i jestem tym kim jestem. To one są moim życiem. 
Może zabrzmi to dziwie, ale często przeklinam się za tą pasję. Chciałabym tak jak reszta, nie przejmować się każdym napotkanym zwierzęciem, nie angażować się tak bardzo we wszystkie sprawy z nimi związane, nie płakać po nocach i żyć po prostu normalnie. Często nie daje mi to egzystować. Tylko, że... to jest mój największy sens życia. Naprawdę nie wiem co robiłabym bez zwierząt. Pisać zaczęłam dzięki zwierzętom, to one były głównym powodem. Gdyby nie one, pewnie nigdy nie zainteresowałabym się fotografią. Zwierzęta są moim motywem do wszystkiego. Kocham je bardziej niż całą sobą.
W czasie gdy normalni ludzie siedzą przez komputerem albo oglądają serial, ja chodzę na spacery, treningi, sesje zdjęciowe. Spełniam swoje pasje. Trudno wytłumaczyć mi fakt, że jednocześnie to kocham i nienawidzę. Naprawdę, staram się nie przejmować rzeczami, które nie zależą ode mnie. Tylko nie potrafię żyć z poczuciem, że nie jestem w stanie komuś pomóc. Nie umiem obojętnie przejść obok zwierząt, którym dzieje się krzywda, o czym ostatnio coraz bardziej się przekonuję. Ta empatia boli. Wierzcie mi lub nie, ale boli tak cholernie, że nie życzę tego największemu wrogowi. Chciałabym być normalna, cokolwiek to znaczy.
Myślę tak w chwilach, gdy mam już tak dosyć, że chciałabym to wszystko rzucić w cholerę i po prostu się nie przejmować. Jestem chyba skonstruowana trochę inaczej niż większość społeczeństwa, ale... kiedy już trochę ochłonę, zdaję sobie sprawę, że za nic w świecie nie zrezygnowałabym z tej pasji. Jest najlepszym, co mogło spotkać mnie w życiu. 
Całe moje życie zmieniam dla nich, bo całe moje życie jest dla nich. Może brzmi banalnie, może ten cały post jest oklepany, ale chciałam w końcu wylać gdzieś te moje myśli. Na koniec dodam nieoryginalnie, abyście robili w życiu to, co kochacie. Mam nadzieję, że też macie lub znajdziecie w życiu pasję, która będzie sensem Waszej egzystencji i poczujecie to, co ja czuję dzisiaj.

6 komentarzy:

  1. Czytając ten post, czuję jakbym to ja go pisała. Mam dokładnie to samo. Zwierzęta zmieniły całkowicie moje życie. Bez nich, byłabym pewnie dalej cichą myszką bez pasji. Również wybieram się do technikum weterynaryjnego i niewyobrażam siebie na innym kierunku. Jeśli jednak nie zostałabym weterynarzem i tak będę pracować ze zwierzętami, inaczej nie czułabym się spełniona. To jest po prostu powołanie ;D Fajnie gdybyś napisała coś o technikum weterynaryjnym, jestem ciekawa Twojej opinii, bo ostatnio widze że wszyscy narzekają na ten kierunek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co na temat technikum mogę rozpisać się w wiadomości prywatnej, nie chcę pisać publicznie. ;)

      Usuń
  2. Ja przez swoją pasję (do zwierząt, a jakże by inaczej), dojeżdżałam 1,5 h samochodem do miejsca pracy (i drugie tyle wracając). Pracując od godziny 7.00-19.00 (czyli wstawałam o 5.00, żeby zdążyć, a kładąc się o 22.00 żeby się wyspać, czyli dla siebie miałam całe 1,5 godziny w ciągu dnia :P
    Wytrzymałam tak rok, bo było warto. Bo ciężka praca uczy i kształci charakter. Umacnia Cię też w przekonaniu, że to jest to, co naprawdę chcesz robić...

    Też marzyłam o zostaniu weterynarzem. Ale nie zostałam. I myślę, że tak miało być. Moja wrażliwość na los zwierząt mogłaby zostać zmiażdżona w zetknęciu tego zawodu - lecznica to nie caritas...Odnalazłam inną drogę, i nie zamieniłabym jej na nic innego. A gdybym mogła cofnąć czas, to mam nadzieję, że życie potoczyłoby się dokładnie tak samo.

    PS Będąc technikiem, zawsze móżesz założyć własną lecznicę, zatrudnić weterynarzy i mimo wszystko działać w tym kierunku, asystując lekarzom. Zawsze jest jakaś opcja i zawsze trzeba być otwartym na nowe możliwości :)

    powodzenia!

    podopieczni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie napisałaś! Dokładnie, ja też nie wiem, czy będę pracowała w klinice, bo jestem chyba na to za wrażliwa, chciałabym ratować każde zwierzę... Ale np. bardzo chętnie pracowałabym w schronisku dla zwierząt albo jakiejś fundacji :) Zobaczymy jak to wszystko się potoczy...

      Usuń
  3. ,,Nie chcę ryzykować zawieszeniem w prawach ucznia'' haha skąd ja to znam, opisałabym moje studia na blogu ale jeszcze nie dopuszczą mnie do obrony i co xD.
    Też miałam ostatnio czas sporych refleksji. Nawet nie wiem jak to wyszło bo post tak szybko został wystukany jak wstawiony i może nie powinien się ukazać bo niczego nie wnosi, tak się może wydawać. Ale przelanie myśli może bardzo pomóc, mi totalnie uporządkowało myśli i podejście do psów :).
    Wiesz, ja zawsze myślałam że weterynaria to jedyna słuszna droga dla mnie. I myślę, że dobrze się stało że wylądowałam gdzie indziej. Jest wiele dróg, w których można się odnaleźć dzięki połączeniu z pasją i ciężką pracą w tym kierunku, bo wiadomo że najwięcej trzeba uczyć się samemu. Moje praktyki wyglądały tak, że wstawałam przed 5 żeby zdążyć na pociąg, jechać nim ponad 2 godziny, do tego dojazd we Wrocławiu do kliniki..wracałam wieczorem żeby wyjść z psem i wstać kolejnego dnia na nowo. Wszystko po to, żeby choć trochę zobaczyć pracę zoofizjo od strony praktycznej. W tym roku z kolei jadę na staż i będzie mała powtórka historii, tyle że teraz 2 tygodnie dłużej. I pomimo że wiele osób tego nie rozumie, to właśnie jest pasja. Może nie zawsze się chce, ale zawsze widzi się w tym wielką wartość :).

    OdpowiedzUsuń