środa, 21 czerwca 2017

Adopcja - czy to zawsze najlepszy wybór?

Dziś chciałam poruszyć dość kontrowersyjny temat, czyli adopcję psa ze schroniska. Według niektórych adopcja jest jedynym dopuszczalnym sposobem posiadania psa, a hodowle są ble. Nie od dziś wiadomo, że kundelki, a już szczególnie takie ze schroniska, kochają mocniej! Obalamy mity, czyli kilka moich spostrzeżeń na temat adopcji.

Tosię adoptowałam ze schroniska w wieku siedmiu tygodni. Dzieciństwo spędziła za kratami schroniskowych kojców, co się z tym łączy, nie miała zapewnionej odpowiedniej socjalizacji, wystarczająco dużo kontaktu z człowiekiem, była karmiona marketówkami. Miałam to szczęście, że jako wolontariuszka mogłam zajmować się nią jeszcze przed adopcją, gdy musiała przebywać z mamą. Niestety, dwie godziny spędzane z ludźmi nie zastąpią całodniowej opieki (a przynajmniej obecności człowieka), jaką mają zapewnione szczeniaki w hodowlach (podkreślam - hodowlach, nie pseudo), toteż Tosia nie jest idealnym pieskiem, o jakim marzyłam jako trzynastolatka. Chciałam szczeniaka, ufając opiniom innych ludzi - sama będę mogła go wychować, no i fajniej jak piesek jest z nami od początku, co nie? Dopiero z perspektywy czasu widzę, jaka byłam naiwna i wiem, że więcej takowego błędu nie popełnię... ale żebyście dobrze mnie zrozumieli, od początku.
Tosia (po prawej) z siostrą Psotką w schronisku
Na wstępie chciałam uprzedzić, że broń Boże nie zniechęcam nikogo do adopcji! Chciałam jedynie przedstawić jej złe i dobre strony.
Ludzie dzielą się na dwie grupy. Pierwsza to ta, którą przedstawiłam w pierwszym akapicie - jedynym akceptowalnym wyjściem, jeśli zdecydujemy się na czworonoga, jest adopcja ze schroniska lub fundacji (przy czym kładziemy nacisk na to pierwsze, bo wśród typowych Kowalskich [przepraszam, jeśli uraziłam kogoś podając akurat to nazwisko, to tylko przykład 😅] fundacje nie są jeszcze aż tak znane). Druga grupa to my - psiarze bądź osoby choć trochę zorientowane w "psim światku". Adopcja ze schroniska jest dobra, aczkolwiek nie lepsza od kupna psa z rodowodem FCI. Wszystko zależy od naszych priorytetów. Jeśli chcemy pieska do kochania, jako towarzysza w codziennym życiu i nie mamy szczególnych wymagań  - jak najbardziej zachęcam do wzięcia czworonoga ze schroniska, na pewno mu w ten sposób bardzo pomożecie. Jeżeli jednak marzy nam się kariera w psich sportach, chcemy z psem pracować w danych dyscyplinach, szukamy psa o określonym wyglądzie, charakterze to dlaczego wzięcie psa z hodowli miałoby być czymś złym? Uważam wręcz przeciwnie, mój następny pies będzie (o zgrozo!) z hodowli FCI. Zostałam za to już niejednokrotnie shejtowana, bo jak to tak - ja, taki obrońca zwierząt i pies z hodowli? Przeczę sama sobie! Nakręcam chory biznes! Odbieram dom psom w schroniskach! Nie, nie, moi drodzy. To nie działa w ten sposób.
Temat pseudohodowli dziś odpuszczę, pozostawię go na osobny post, bo jest o czym pisać. Skupmy się jednak na podstawowej różnicy, pomiędzy pseudohodowlą a hodowlą. Pseudohodowla to rozmnażanie kundelków (i tak - psy w typie to także kundelki), których pokoleń wstecz nie jesteśmy w stanie określić. Psy bez rodowodu, niebadane, często tzw. wpadki albo pojedyncze mioty, bo "suczka powinna mieć raz w życiu szczeniaki" albo "chcemy mieć po niej pamiątkę". Pozwólcie, iż mity na ten temat obalę w następnym poście. :) Natomiast hodowla jest zarejestrowana w ZKwP, psy posiadają rodowody FCI, są szczegółowo badane, znane jest wiele pokoleń wstecz, mioty są planowane długo przed pokryciem, a domy dla szczeniąt znajdowane jeszcze zanim pojawi się zapowiedź. To, że o pieski dbamy i zajmujemy się nimi poprawnie w czasie ciąży i rozwiązania nie wyklucza faktu, iż jest to pseudo - jeśli nie posiadają one rodowodu.
A więc teraz, gdy już wyjaśniliśmy sobie kolosalną różnicę pomiędzy hodowlą, a pseudo, możemy w końcu przejść do rzeczy. Szukam psa z określonymi predyspozycjami - dlatego wybieram hodowlę. Nie dokładam się tym samym do bezdomności zwierząt, ponieważ wybieram hodowlę zarejestrowaną w ZKwP. Mój następny pies nie będzie kinder niespodzianką, jak to było w przypadku Tosi. Nie wiedziałam co z niej wyrośnie. Znałam jej mamę - nie miałam pojęcia, kim był jej tata, jak duża urośnie, jaki będzie miała charakter. Kocham ją i nie oddam za żadne skarby, ale czasem jednak żałuję, że nie adoptowałam jej mamy, choć miałam taką możliwość. Molly była przekochanym psiakiem, cichym, spokojnym, nieco wycofanym, ale z czasem zaczęła otwierać się na ludzi. Przywiązałam się do niej mocniej niż do szczeniaków i to z wzajemnością. Gdyby nie fakt, że byli już na nią chętni i pojechała do nowego domku tego samego dnia, co jej dzieci, rozważyłabym jej adopcję...
Właśnie w tym momencie tak naprawdę przechodzimy do sedna sprawy. Adoptujmy dorosłe psy. Nie dlatego, że na szczeniaki zawsze znajdą się chętni. Nie dlatego, że starsze psy mają mniejszą szansę na dom. U dorosłego psa znamy charakter. Możemy sprawdzić, jak zachowa się w danych sytuacjach. Wiemy, jaki jest jego temperament, predyspozycje. Nie bierzemy pod swój dach przysłowiowego "kota w worku". Wiem, że kiedyś na pewno zdecyduję się kolejny raz na psa ze schroniska, ale wiem też, że na sto procent będzie to pies dorosły.
Skoro już tą część mamy za sobą, czas poruszyć kwestię poruszaną na samym początku. Pies ze schroniska kocha mocniej? Kundelki są zdrowsze? On będzie ci wdzięczny, że go adoptowałeś?
Że tak to nieładnie ujmę, gówno prawda. Po pierwsze, każdy pies kocha tak samo. Niezależnie, czy wziąłeś go z ulicy, schroniska, fundacji czy hodowli. Psy nas kochają, po prostu. Pies nie będzie ci wdzięczny, że wziąłeś go ze schroniska, on tego nie rozumie. Cieszy się, że ma nowy dom, przywiązuje się, jest ci wierny - ale tak samo przeżywa to pies z hodowli, który od szczeniaka żył w luksusach. Zrozumcie w końcu, pies to nie jest człowiek. Nie zastanawia się nad przeszłością, nie rozpamiętuje, nie szuka różnic w tym co było i w tym co jest. Żyje chwilą, cieszy się tym co tu i teraz. Odchodząc na chwilkę od tematu, często powinniśmy brać w tym aspekcie z niego przykład.
Odpowiadając na drugie pytanie - nie, kundelki nie są zdrowsze. Wytłumaczcie mi, skąd w ogóle wziął się ten mit? Kundelki mają wymieszane w genach. To bomby genowe, które tylko czekają na odpowiedni moment, aby wybuchnąć. Mnożenie kundelków nieznanego pochodzenia, z nieznanymi chorobami, często brat z siostrą czy matka z synem. Jak można w ogóle twierdzić, że taka mieszanka może być zdrowsza  od psów, które są badane z pokolenia na pokolenie i wykluczane z dalszej hodowli, jeśli u bliżej rodziny występuje jakaś choroba i przyszłe mioty mogą być na nią narażone?
Tosia jest lękliwym pieskiem. Mimo socjalizacji, którą rozpoczęłam, gdy do mnie trafiła. Ludzie często myślą, że biorąc psa ze schroniska, dostaną psa ułożonego, grzecznego, nauczonego podstawowych komend. Niestety, rzeczywistość bywa smutna. Schroniska są przepełnione, pracownicy nie mają czasu zająć się każdym psiakiem z osobna. Często na stronach internetowych czworonogi są przekoloryzowane, chwalone w każdej kwestii, ochy i achy. Zwykle dopiero po czasie przekonujemy się, że ten grzeczny, cichy piesek budzi w nocy pół osiedla swoim szczekaniem, a ta suczka, która miała nadawać się dla dzieci, zaatakowała siostrzenicę (co często nie jest winą psa - zwykle winne jest dziecko, a raczej jego rodzice). Poniekąd rozumiem taki zabieg upiększania psów do adopcji, bo pracownicy chcą za wszelką cenę znaleźć dla nich domki, z drugiej strony jest to nieodpowiedzialne, bo często takie psy wracają z adopcji. Dlatego przed adopcją poznajmy czworonoga, pytajmy, dowiedzmy się, jak reaguje na różne sytuacje. Dzięki temu unikniemy w przyszłości rozczarowań.
Tosia nie lubi dzieci - zwyczajnie się ich boi. Na zdjęciu z moimi kuzynkami - nie od początku było tak kolorowo, z początku bała się wziąć od nich smakołyk. Nie, nie nauczyła się sama. Nie wiem, czy płakać, czy się śmiać, gdy słyszę takie pytania. Praca, praca i jeszcze raz praca... bez niej żadne postępy nie byłyby widoczne, wielu właścicieli zasłania się jednak myśleniem, że problem rozwiąże się sam.
Wybaczcie ilość tekstu, ale tego po prostu nie da się ująć w kilku zdaniach. Mam nadzieję kiedyś wrócić jeszcze do tego tematu, bo jest on nadal zdecydowanie niewyczerpany. Liczę na to, że nieco odsłoniłam Wam temat adopcji psa ze schroniska, a także różnicę pomiędzy hodowlą a pseudo, co ściślej opiszę kiedyś w innym poście.
Pieski ze schroniska mają jednak takie same potrzeby jak psy rasowe, a wśród nich znajdują się spacery. Idealna okazja do socjalizacji, pogłębienia relacji z pupilem, jak również świetnej zabawy. Zachęcam Was do udziału w akcji przeprowadzanej przez fundację NaszeZoo.pl. Tym razem zbierane są smycze dla bezdomnych psiaków. Co wystarczy zrobić, aby pomóc? Wejść na stronę dlaSchroniska.pl, wybrać czworonoga, któremu chcemy pomóc, a następnie postępować według wskazówek. Możemy wejść również bezpośrednio na stronę fundacjanaszezoo.pl w zakładkę "jak mogę pomóc?" i wybrać jedną z możliwych opcji. Z mojej strony to tyle, serdecznie zachęcam Was do udziału w akcji i zostawiam z (mam nadzieję) nieco większą świadomością na temat adopcji. :)


15 komentarzy:

  1. Tekstu wcale nie jest tak dużo. Albo wcale tego nie zauważyłam, bo post był po prostu bardzo interesujący, przez co nie czytałam go, aby przebrać, a po to, żeby faktycznie poznać twoją opinię, z którą stuprocentowo się zgadzam. Mimo wszystko dalej znajdą się osoby (och, najczęściej nastolatki albo Zieloni), które nazwą Cię bez serca, bo chcesz wziąć psa z hodowli. Głupota i zwykłe niedoinformowanie.
    Pozwolisz, że odnosząc się do Twojego posta, zrobię post "Dlaczego wzięłam psa ze schroniska?". Wydaje mi się to byc całkiem interesującym tematem.
    Pozdrawiamy, Bel & Fleur
    flerekmorelek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, nie mam nic przeciwko :) Postów o tej tematyce nigdy nie za wiele!

      Usuń
  2. Oba moje psy wzięłam ze schronu, bo moja nienawidząca zwierząt mama nie zgadza się na zapłacenie grubej kasy za szczylka z hodowli. Kiedy jednak się wreszcie wyprowadzę i będę sama układać sobie życie, na pewno wezmę psa z rodowodem (polecam zorientować się, bo pomiędzy ZKwP a przysłowiowym "Stowarzyszeniem Pieska i Kotka" jest jeszcze parę rzeczy - na przykład hodowle ras nie uznanych przez FCI ale już przez AKC owszem).
    W schroniskach najbardziej denerwuje mnie niekompetencja wolontariuszy. Wkurza mnie, jak nieznajomość psa (przecież normalną w warunkach schorniskowych, zwłaszcza w tak dużych ośrodkach jak Na Paluchu) próbują zamaskować zmyślaniem niestworzonych historii, albo po prostu kłamią w żywe oczy, żeby tylko zachęcić potencjalnego właściciela. Nie zapomnę o panu, który powiedział, że dwunastoletnia sunia nie została wysterylizowana, bo już jest za stara i nie ma cieczki. Miała, nie tylko cieczkę ale i ropomacicze...
    Moim planem na życie jest zachowana równowaga, pomiędzy psiakami z hodowli i ze schroniska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bawi mnie jeden fakt. Z jednej strony sprawdzają osobę, są ankiety, na podstawie których określa się, czy nowy dom będzie w porządku, a z drugiej strony zmyślają. Mamy na osiedlu suczkę Shilę, która jest na tymczasie u jednego wolontariusza. Psica niby milutka, ale wystawienie do niej rak kończy się gryzieniem, nagle jej odbija. Podobnież jest ogłoszenie w internecie, że szukają dla niej domu i tam o ów agresji nic nie wspomniano. Trochę to przykre, ale wiem, nie wszyscy tak robią. W przypadku naszego psa było wyraźnie napisane, że mała boi się ludzi.

      Usuń
    2. Niestety. Liczy się, żeby opchnąć psa.
      O wizytę poadopcyjną dopominałam się dwa lata - w końcu w umowie napisali że będzie. Minęło sześć a tu ani widu ani słychu...

      Usuń
    3. Kupując psa od hodowcy przyczyniesz się do bezdomności zwierząt i dajesz kasę komuś kto żyje z rozmnażania psów.nie kupuj adoptuj.pies adoptowany kocha tak samo a może bardziej.jeżeli w schronisku znajduje się chociaż jeden pies nie wolno kupować!!!przemysł to dokładnie.

      Usuń
  3. Pseudohodowlę odradzam! Miałam kiedyś psa (Cockier Spaniela) właśnie z pseudo. Trzymali szczeniaki w starej zagrodzie dla kur w błocie do tego jeszcze zapchlone. Azę wzięłam ze schroniska, a Bobika znalazłam (nie śmiać mi się) na allegro ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mówiąc szczerze mam do czynienia z dwiema sukami z "adopcji". Sasha została znaleziona w lesie (po próbach odnalezienia jej właściciela, została u nas), a Goya została wzięta z małego, wysokiego kartonika.
    Z obiema jest pracujemy nad problemami. Sasha posiada wadę genetyczną pęcherza i jest psem ze stanami lękowymi, więc trzeba być przy niej ostrożnym, bo przez przypadek można sprawić, że znów zacznie się wszystkiego panicznie bać i będzie psem odizolowanym od świata, zestresowanym. Goya zaś od szczenięcia ma problem z agresją lękową (obrona zabawek i jedzenia)... co prawda, aktualnie u obu suk widać ogromne postępy. Można powiedzieć że jesteśmy już o łapkę od sukcesu, ale to wszystko wymagał ogromu pracy nie tylko mojej, ale całej rodziny, a także znajomych i naszych gości.
    Ja oczywiście cieszę się, że otrzymałam od życia taką możliwość i mogę pracować z Goyą i Sashą, bo one nauczyły mnie tego, co jest najtrudniejsze - cierpliwości, ogromnej cierpliwości... zmieniania taktyk, podejść do danej sytuacji. To były metody prób i błędów. Miesiące, ba! lata spędzone na szukaniu rozwiązań, czytaniu książek, rozmów ze specjalistami itd... Ale myślę, że gdybym miała w przyszłości wziąć pod swój dach kolejnego psa, to na pewno byłby to szczeniak z hodowli. Może choćby dla tej odmiany - chciałabym znać rodziców tego szczenięcia, ich charakter, sposób pracy... posiadać informacje, o których nie wiem zarówno u Goyi, jak i Su...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nigdy nie miałam psa ze schroniska i raczej nie będę mieć. Psy z adopcji praktycznie zawsze są po przejściach, mają rożne problemy, boją się wielu rzeczy i budowa relacji, więzi jest dosyć trudna, nie mówiąc tu o wychowaniu. Widzę to u moich psów. Gdy dostałam Beethovena, miałam 8 lat. O wychowaniu nie miałam żadnego pojęcia. Teraz Beeth jest psem agresywnym i naprawdę ciężko jest z nim jakkolwiek pracować. Także kolejny mój pies będzie świadomym szczeniakiem z hodowli.
    Mnie w różnych schroniskach właśnie irytuje to, że koloryzują opis psa, jego charakter itp. Tak jak opisywałaś - najczęściej psy trafiają do schronu z powrotem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tego, że psy ze schroniska praktycznie zawsze są po przejściach się nie zgodzę - są na przykład psiaki, które trafiają tam jako maleńkie szczeniaki. Ze schroniskowego psa można wyciągnąć naprawdę dużo, widzę to na przykładzie Tosi, choć to prawda, że takie czworonogi miewają różne schizy, czasami warto zaryzykować, ale oczywiście nic na siłę. :D

      Usuń
    2. Głupio gadasz!to ty masz pomoc psu ale to trzeba dojrzeć do tego.

      Usuń
  6. Od zawsze adoptuje skrzywdzone psy.nie przyczynia się do rozmnażania zwierząt i nie dam ani grosza tym,którzy żyją z rozmnażania psów.stać mnie na każdą radę z rodowodem ale do mojej postawy trzeba dojrzeć.wszystkie poprzednie komentarze pisały płytkie osoby.to nie ja mam mieć psa to pies powinien mieć szczęśliwe życie dlatego,że go uratowała przed głodem,chłodem bezdomnoscia i bezdusznymi ludzmi.Wstyd mi za was i waszą postawę,wstyd mi,że jestem człowiekiem!

    OdpowiedzUsuń
  7. Od zawsze adoptuje skrzywdzone psy.nie przyczynia się do rozmnażania zwierząt i nie dam ani grosza tym,którzy żyją z rozmnażania psów.stać mnie na każdą radę z rodowodem ale do mojej postawy trzeba dojrzeć.wszystkie poprzednie komentarze pisały płytkie osoby.to nie ja mam mieć psa to pies powinien mieć szczęśliwe życie dlatego,że go uratowała przed głodem,chłodem bezdomnoscia i bezdusznymi ludzmi.Wstyd mi za was i waszą postawę,wstyd mi,że jestem człowiekiem!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jajo - Jeżeli ktoś nie jest gotowy na psa ze schroniska to może psu wyrządzić krzywdę większą niż siedzenie w schronisku - czyli powrót z adopcji. Trzeba świadomie podejmować decyzje. Jeżeli chcesz zsocjalizowanego psa bez większych problemów o konkretnym charakterze i wyglądzie - to bierzesz psa z hodowli, a nie na siłę ze schroniska.

    OdpowiedzUsuń
  9. W 100% zgadzam sie z tobą 😉 Mam rodowodowego beagla z hodowli zajerestrowanej w ZKwP i ma rodowód FCI i nie żałuje tego że na niego wydałam troche kasy 😉 Długo szukałam takiego posta który by to tak ładnie ujął żebym mogła pokazać znajomym którzy twierdzą że ich kundeli kochają je bardziej co wcale nie jest prawdą bo ja i Tofik mamy wspaniałą więź i trenujemy sobie psie sporty 😀

    OdpowiedzUsuń