środa, 23 marca 2016

Niespodzianka

Jakiś czas temu otrzymaliśmy niewielką paczuszkę od sklepu NaszeZoo. Szczerze, spodziewałam się wtedy innej paczki i ta była dla mnie ogromnym zaskoczeniem, otwierając ją, nawet nie zwróciłam uwagi na nadawcę. Z początku zareagowałam bardzo pozytywnie - ucieszyło mnie, że wzięli pod uwagę mojego bloga, który przecież nie jest szczególnie popularny. Jednocześnie dało mi to wiele do myślenia...
Sklep nie uzgadniał ze mną żadnych warunków, ba, nawet nie napisał! Owszem, posiadał mój adres, jeszcze z poprzedniej Akcji Testowania Produktów, w której braliśmy udział. Jak ostatnio, tak i teraz otrzymaliśmy przepiękny list z treścią, która... była prawie taka sama jak za pierwszym razem. Na dodatek z ręcznie wypisanym imieniem, co niemal od razu wydało mi się podejrzane. Jak się później okazało, moje przypuszczenia były słuszne - prócz mnie, smaczki oraz identyczny list otrzymało kilkanaście (jeśli nie kilkadziesiąt) innych blogerów. 
Po wtóre, jedna paczka smakołyków zawiera 100g, co w przypadku trzech psów oznacza tyle, co nic. Chyba, że przysmaki zostały wysłane wyłącznie dla Tosi, co akurat byłoby nieco śmieszne, bo po pierwsze, nie jest ona moim jedynym psem, a po drugie, zawsze staram się testować produkty na różnych psach, bo przecież żaden canis lupus familiaris nie jest taki sam i każdy ma inne preferencje. Tropkowi i Tosi zasmakują dosłownie wszystkie przysmaki (nawet takie zrobione z kartonu), Tara natomiast jest pod tym względem wybredniejsza. Wiele psów jest też uczulonych na kurczaka, który w składzie jednej z paczek się znajduje. Moje na szczęście nie, aczkolwiek firma mnie o to nie pytała. 
Do wielu refleksji skłonił mnie ten post. Nie uzgadniałam ze sklepem recenzji żadnego produktu, mogłam przecież nie mieć aktualnie na to czasu albo dostępu do laptopa (a mało brakowało aby do tego doszło). W sumie nawet po przeczytaniu wyżej podlinkowanego postu nadal zamierzałam napisać recenzję, moją decyzję zmieniło jednak coś innego. Nie dość, że smaczki otrzymały osoby, które wyraźnie podkreślały, że nie mają zamiaru testować przysmaków (bo na przykład ich pies jest na diecie albo je tylko domowe smakołyki), to trafiły one nawet do blogerów, których psów już... nie ma. Wszystko jestem w stanie zrozumieć, ale to już posunięcie poniżej pasa. Wcześniej miałam okazję współpracować z tym sklepem, wszystko przebiegało wzorcowo i profesjonalnie, nie spodziewałam się takiego zachowania. Czyżby ktoś zaczął brać przykład z pewnego sklepu, który całkiem niedawno przeprowadził podobną akcję, z różnicą, że wcześniej powiadomił o tym blogerów i określił z nimi wszystkie warunki? O sklepie NaszeZoo miałam naprawdę dobrą opinię, niestety zmieniłam zdanie. Nie uważam, że testowanie produktów jest złe - wręcz przeciwnie, sama czytam recenzje wielu akcesoriów, aby dokonać świadomego zakupu. Nie rozumiem jednak sensu przesyłania dwóch paczuszek smakołyków do takiej ilości blogerów, na dodatek bez zapowiedzi. Gdyby chodziło wyłącznie o recenzję, sklep postąpiłby inaczej, przede wszystkim dokładniej dobierając blogi. 
Obiecałam sobie, że nigdy nie napiszę wyolbrzymionej, przekolorowanej recenzji jakiegokolwiek produktu. Dotychczas chyba mi się to udawało - tutaj postanowiłam nie robić wyjątku i napisać szczerze co myślę. Nie mam zamiaru tupać nóżkami i obrażać się na kogokolwiek za takie, a nie inne potraktowanie. Za smakołyki dziękuję, pieski z pewnością wybrzydzać nie będą, ale nie obiecywałam nikomu, że napiszę ich recenzję, więc tego nie uczynię. 
Na koniec - z mojej strony dla sklepu duży minus za nieprofesjonalne zachowanie, choć smaczki niewątpliwie byłyby bardzo miłym prezentem, gdyby nie oczekiwano ode mnie czegoś więcej. Mimo, iż firma nie nalega na recenzję, nie widzę powodu, dla którego miałaby wysyłać mi bezinteresownie przysmaki za free, pisząc w liście, że "byłoby nam niezwykle miło, gdyby...". No cóż, gdybać sobie możemy, aczkolwiek każdy bloger ma swój rozum i zrobi to, co sam uważa za słuszne. Ode mnie to tyle, podpisuję się pod postem i komentarzami osób z bloga Śledź też pies i zapominam o całej sytuacji. :)  

18 komentarzy:

  1. Również przeczytałam posta na blogu "Śledź (...)" i zgadzam się z tym, co jest tam naskrobane. Znowu ten sam list, ten sam podpis, to chyba nie fajne uczucie, kiedy myślisz, że ktoś uznał Cię za wyjątkowego, a w zupełności wysyła każdemu to samo..

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale kto mówi, że zrobili to bezinteresownie? :). Taka akcja to część strategii marketingowej i tyle, jest wliczona w koszty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteśmy w dokładnie takiej samej sytuacji. Te same smaki, tak samo otrzymane. Naprawdę tragiczne posunięcie ze strony sklepu...

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tym posunięciem poniżej pasa zgadzam się w 100%. Zrozumiem fakt, że każdy może dostać ten sam list, no bo komu chciałoby się pisać inny tekst z osobna przy tak wielkiej ilości osób, do których smaki zostały wysłane? Ale hola, wolnego! Jeśli w liście pisze, że nasz blog jest śledzony to dlaczego zostały popełnione takie błędy? Dlaczego nikt nie został chociażby poinformowany o paczce i jej zawartości?
    Ja od początku roku wypiekam ciastka sama i gdyby firma mnie poinformowała o nadesłaniu smaków to z pewnością bym podziękowała i odmówiła, a nawet wytłumaczyła powód odmowy, ale przesyłką zostałam wręcz zaskoczona..
    O ciastkach wspomnę jedynie kilka słów, ze dwa zdania przy haulu zakupowym na początku kwietnia, ale recenzji z tego nie będzie, bo Goyi (tej wybrednej) dać ich nie mogę, a Su, tak jak Tosia i Tropek zje wszystko. A moich czytelników nie zamierzam zwodzić wspaniałym wpisem, bo mój wszystkożerny pies zjadł smaki za jednym zamachem..

    A psiakom życzę smacznego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Teraz pytanie kto ich nie dostał? Do nas dotarły wczoraj. Niby miło z ich strony, niby "bezinteresownie"?? Coś na pewno napisze na ten temat. Pozdrawiamy pusia-i-ja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie dostałam. Bo nie wiązałam współpracy z ich strony, jedynie sama zamiawiałam

      Usuń
  6. Tak na prawdę sklep dostał to co chciał :) Chciał reklamy i tym oto sposobem każdy blogger o nim trąbi i od tygodnia nie rozmawia się o niczym innym. Pomijając prezent - na blogach o innej tematyce to normal, że sklepy wysyłają róże duperele z nadzieją, że blogger chociać zatweetuje o tym, lub wrzuci lakoniczne "dziękuję z pendrive". Tu myślę mamy to samo. Reklamują się - reklamują. Jest o nich głośno - jest. Niektórzy jeszcze to zrecenzują, bo poczują się wyróżnieni - też punkt dla sklepu. A ile młodych blogów, zgłosiło się do nich żebrząc o byle gówienko do testów, tego nie wiemy, ale wystarczy wysłac im woreczki na psie guano i będą robić reklamę na całe internety. Takie życie, sklep dobrze to przemyślał, a że wypadł śmiesznie pisząc, że śledzi nasze blogi, a nie wiedząc ile psów mamy, które żyją, które nie ect (i czy bloger się nie przeprowadził) to już inna kwestia. Ale każdy szum jest dobry, a "zły szum" jest najlepszy, bo najwięcej generuje zainteresowania ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę NaszeZoo ostro walczy na rynku... Mimo to taki "flooding produktowy", jest jakąś taktyką marketingową, lepszą niż milczenie. Nazwa "NaszeZoo" pojawia się w sieci, człowiek ją widzi i o ile produktu nie kupi, zamówi np. karmę w sklepie. Smaki wysyłają wszystkim blogerom, którzy kiedyś zgodzili się na recenzowanie (w wiadomości od sklepu nie było określonego czasu współpracy)

    A o NZ? Myślałem, że blogerów traktuje trochę lepiej niż klientów.

    OdpowiedzUsuń
  8. W końcu odżyłem i niezmiernie się cieszę że powróciłem do blogosfery i znów odwiedziłem tę śliczną mordkę <3 (Tosi)
    Co do postu... Czysty marketing ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu odżyłem i niezmiernie się cieszę że powróciłem do blogosfery i znów odwiedziłem tę śliczną mordkę <3 (Tosi)
    Co do postu... Czysty marketing ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie rozumiem tego oburzenia, przecież sklep nie narzuca ci napisania recenzji, tylko tego oczekuje, ,,miło by było'', a nie ,,proszę o napisanie recenzji'' to jest różnica. Mi osobiście odpowiadają smakołyki, jestem zadowolona z niespodzianki, dobry skład, nieznana firma, niby czemu miałabym nie cyknąć kilku fotek i napisać paru zdań... Ale rozumiem cię, bo w końcu ,,śledzimy wasze blogowe poczynania'' powinno być prawdą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, nie narzucają nam zrecenzowania tych smakkołyków.
      Również je dostałam u nawet się ucieszyłam, mimo, że psom chce je zminimalizowąc (dieta).

      Usuń
    2. Co innego, jeśli recenzja jest ustalana mailowo - a innego, gdy coś dostaje się ot tak, niespodziewane. Po drugie, naprawdę sądzicie, że firma zupełnie bezinteresownie rozesłała te przysmaki po takiej ilości blogerów?

      Usuń
    3. Nikt tak nie sądzi. To oczywiste ;) na tym polega marketing. Tylko co innego jest olać sprawę, a co innego zrecenzować. Mnie osobiście ucieszyły przysmaki i nie czuję się w żaden sposób wykorzystana, że napisałam recenzję. Chcesz to pisz, nie to nie. Gdybyś wyraziła zgodę to jasne, coś za coś. Ale skoro wysyłają bez uprzedzenia to znaczy, że nie musisz.

      Usuń
  11. Jezu święty! Wysłali do osób, które Psów już nie mają?
    A ja dwa razy od nich zamawiałam. I teraz patrzę na e-maile i listy wysłane... takie same. Cóż...
    życzymy rozkoszowania się smaczkami i zapomnienia o zaistniałej sytuacji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni mają listę blogów i adresów, które podjęły współpracę. Do nich wysyłają. W sumie nic dziwnego, tak działa marketing.

      Usuń
  12. Z jednej strony mam mieszane uczucia bo sama niedawno odnowiłam współpracę z NaszeZoo, tylko że na temat przeprowadzonej recenzji kontaktowaliśmy się mailowo. Przystałam na to, jak na razie nie mam zarzutów. Czekam tylko na paczkę, mam nadzieję jednak że nie będą to te przysmaki..

    Z drugiej strony - tak działa marketing. Wiadomo, paczka niespodzianka, w której znajduje się list, w którym teoretycznie nie pisze nic o prośbie recenzji. Psiarz wtedy tak czy siak opublikuje zdjęcie przysmaków na blogu, chcąc się pochwalić bo przecież jego blog zauważono! To działa w dwie strony i z taką samą korzyścią dla sklepu; recenzja = zachęta do kupna, publikacja niespodzianki = zachęta na smakołyki, bo przecież wtedy też się coś skrobnie o smakołykach.
    Pozdrawiamy, Biscuit Life | Zapraszamy na: KONKURS!

    OdpowiedzUsuń
  13. Kolejny post o tych ciastkach, trochę już się nudzi czytać no ale i tak dałam radę i mam takie samo zdanie jak Ty. Uważam teraz, że na wielu blogach posty o tych ciastkach to taka trochę zapchaj dziura. Dwa czy trzy posty okej, ale nie taki wysyp..
    http://psiasfera.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń