Najcudowniejszym miejscem, które zapamiętam do końca życia, okazał się Szczeciński park - ogromny, z setkami rozmaitych ścieżek, dróżek, łąk, górek, a nawet stawem. Większość psów spacerowała tam bez smyczy, przez pierwszy dzień obawiałam się spuścić Tosię, bo ona zwykle podbiegała do ludzi, gdy tylko znalazła się poza moją kontrolą. Drugiego dnia odważyłam się jednak i przeżyłam szok. Dosłownie! Ślicznie się przywoływała, przychodziła na każde moje zawołanie, nie podbiegała do ludzi ani innych psów, gdyby nie szczekanie byłoby idealnie. Jednak mimo wszystko jestem z młodej zadowolona, udało nam się zacząć pracować nad celem, którego obawiałam się najbardziej, a okazał się najprostszy ze wszystkich. Dużym zaskoczeniem było dla mnie to, że biegające dzieci, śmiejąca się młodzież, ludzie grający w piłkę, nie stanowili dla Tosi problemu i nie byli niczym strasznym. Poszczekać musiała, ale nie tylko ona, wiele czworonogów w ferworze zabawy dało podnieść się emocjom i darło mordkę, niektóre jeszcze więcej niż Tosia.
Żałuję, że mieszkam tak daleko od Szczecina i że w mojej okolicy nie ma takiego cudownego parku i tyle miejsca do spacerowania. Na dodatek to super miejsce na socjal i treningi, zawsze znajdzie się jakiś ustronny kąt, w którym można spokojnie popracować z psem.
Cieszę się, że zaczynam bardziej ufać Tosi - jeden cel z projektu udało nam się już zrealizować, co nie oznacza, że skreślamy go z listy. Wprost przeciwnie, teraz będziemy nad nim jeszcze więcej pracować, jestem ciekawa, czy w naszym mieście, na swoim terenie, Tosia zachowywałaby się równie ładnie.
A co ze szczekaniem? Hmm nie było dobrze, ale nie było też tak źle jak się spodziewałam. Generalnie obiektem szczekania stały się głównie psy - te duże, bo małe Tosia zwykle ignorowała albo chciała się obwąchać. Szczekała też, gdy za długo siedzieliśmy w jednym miejscu, ale podobało mi się to, że reagowała na moje "cisza" i nie ignorowała mnie prawie wcale, a gdy oddaliłam się na kilkanaście metrów, np. do lodziarni, koniecznie chciała iść za mną. Wiedziałam, że jest do mnie przywiązana, ale nie sądziłam, że aż tak. Coraz lepiej zaczynamy się rozumieć i coraz częściej dostrzegam jaka jestem dla niej ważna.
Toś na tle sceny teatru letniego :) |
Psiak na powyższym zdjęciu jest idealnym przykładem ofiary wakacyjnych wyjazdów... Spotkałyśmy go na stacji, na której trzy dni wcześniej porzucili go właściciele. Serce się kraja, gdy widzisz takiego czworonoga, który lgnie do ludzi i wiesz, że nic nie możesz zrobić. Na szczęście rozmawiałam z panem, który pracuje na stacji i powiedział, że może weźmie psiaka do siebie, więc jest jakaś nadzieja, ale odjeżdżałam ze stacji z bólem serca i łzami w oczach. :(
Nie wiedziałam, jak Toś zachowa się w restauracjach, bo jak już wcześniej wspominałam, zwykle, gdy siedzimy za długo w jednym miejscu, zaczyna szczekać na wszystko, na co tylko się da. I owszem, poszczekiwała, gdy ktoś zbliżył się do stołu, ale reagowała na "cisza" i grzecznie siedziała w jednym miejscu, nawet gdy nie była przywiązana do stołu. Ba! Czasem nawet się położyła, a Tosia rzadko kładzie się w obcych miejscach, tym bardziej tak zatłoczonych.
Podobało mi się to, jak w restauracjach traktowane są psy - nikt nie miał nic przeciwko czworonogom, od nikogo nie usłyszałam złego słowa, a w niektórych miejscach stały nawet miski z wodą dla psiaków, z których Tosia jednak nie korzystała, bo... pachniały innymi psami. Po obwąchaniu miski patrzyła na mnie z miną "matka, za kogo ty mnie masz?". Dlatego też wszędzie musiałam brać osobny bidon z wodą dla psa ;)
Chyba przyszedł czas na krótkie podsumowanie. Co udało nam się osiągnąć? Zdecydowanie poprawiła się nasza relacja, skupienie, praca w rozproszeniach - rzeczy, które wcześniej stanowiły dla nas problem. Ufamy sobie z każdym dniem coraz bardziej, a ja odkrywam potencjał siedzący w Tosi, tylko czasem bojący się ujawnić ;) Pierwszy cel z listy jest już częściowo zrealizowany, czas na następne! Trzymajcie za nas kciuki :)
Post kończę słodkim zdjęciem Tosi po powrocie z dłuuugiego spaceru po Szczecińskim parku. <3
Gratuluje postępów :) ale piesa ślicznie wyglada w tych szelach! :D
OdpowiedzUsuńSuper, dalej spełniajcie swoje cele. A od tego psiak ma mordkę żeby szczekać. "Nawet gdy nie była przywiązana do stołu"- rozwaliło mnie to, już sobie wyobraziłam Dżekiego ciągnącego stół za sobą :D Pozdrawiamy pusia-i-ja.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwietnie, ja też zrealizowałem jeden cel, ale łatwiejszy. Też pracujemy nad skupieniem i przywołaniem.
OdpowiedzUsuńPowodzenia! :)
OdpowiedzUsuńSuper taki wypad z psem! Na pewno psiak zadowolony.
OdpowiedzUsuńI gratuluję postępów i życzę powodzenia!
Pozdrawiam
with-astra.blogspot.com
Dużo już udało wam się osiągnąć oby tak dalej
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia
Moja Sonia też na wiele psów i niektórych ludzi szczeka zwłaszcza biegające dzieci
Szkoda tego psiaka co go ludzie zostawili
Fajnie że wyjazd się udał
Szele wam pasują idealnie, gratulujemy postępów i dalej życzymy powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Wiktoria&Fado
Zapraszamy do nas: KLIK
Super! :D Bardzo miło czyta się takie relacje, powodzenia w realizacji kolejnych planów. No i dołączam do tych, co zachwycają się Tosią w tych różowych szelka, bardzo ładnie w nich wygląda :D.
OdpowiedzUsuńhttp://2.bp.blogspot.com/-dS9jLSZf2CU/VZqgA4ReGJI/AAAAAAAAJok/uUMGvYmJ4zo/s1600/DSC_0392.JPG
Haha, Gi też tak czasem siada, jak człowiek :D
świetny spacer ! Ja też nie mam takich fajnych miejsc na spacery. Wszystkie u nas zostały już ,,zaznaczone'' przez Max'a. :D Dla mnie także Tosia wygląda cudownie w tych szeleczkach. *.*
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i zapraszamy do nas :)
Gratulację postępów! Oby tak dalej! Fajny spacer :)
OdpowiedzUsuńObserwujemy i zapraszamy do nas:
oczamipsa365.blogspot.com
Pozdrawiam
Gratulacje! :D Tosi do pyszczka w tych szelkach! Fajnie, że wypad się udał i psica super się sprawowała ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że tak miło spedzilyscie czas. Mam jedno pytanie, czy ten szampon przeciw filcowaniu sie siersci dziala?
OdpowiedzUsuńK&T
Słabo, a poza tym po jednym dniu po kąpieli już w ogóle nie ma zapachu, raczej nie kupimy go drugi raz :\
Usuń