Pogoda nas nie lubi i dopiero, gdy wracałam do domu wyszło słońce, ale deszcz wcale nie zawadził nam we wspólnym spacerze. Nie wiedziałam jak Tosia zareaguje na Daszę i Nikona, bo to dwa duże psy, a po ostatnim incydencie na psim wybiegu w Szczecinie Toś cyka się czworonogów większych od siebie jeszcze bardziej niż wcześniej. Było tak jak się spodziewałam - szczekanie, warczenie, bronienie, "nie dotykaj, nie podchodź, bo cię zjem". Na szczęście nikt zjedzony nie został, wszystkie psy wróciły do domu całe i zdrowe. Generalnie kiedy Tosia biegała sama z Daszą i Nikonem było okej, co najwyżej raz na jakiś czas fuknęła coś pod nosem, ale nic poza tym. Gorzej gdy któryś z psiaków podszedł do jej rzeczy, albo jeszcze gorzej... do mnie! Przecież pańci trzeba bronić przed każdym kto się do niej zbliży, a co dopiero dużymi psami! Krótko mówiąc, postępów w relacjach z innymi psami nie ma, chociaż (!) z początku Toś ślicznie zachowywała się w domu Abi. Pamiętam czasy sprzed kilku miesięcy, gdy przebywanie suczek w jednym pomieszczeniu kończyło się kłótnią o cokolwiek, a teraz? Super się dogadują, Tosia kocha Abi i zawsze za wszelką cenę próbuje zachęcić ją do zabawy, która wciąż wygląda identycznie, jak wtedy, gdy poznały się pierwszy raz.
Coś, z czego jestem mega dumna to vaulty. Znienawidzone przez psa i robione wyłącznie za kiełbaskę, parówkę bądź kabanosa i tylko wtedy, gdy Toś ma ochotę. Tak było pięć miesięcy temu. Teraz vaulty nie stanowią najmniejszego problemu - i nie ważne, czy w dłoni trzymam kiełbasę, psie ciasteczko, piłkę, czy w ogóle nic nie trzymam, Tosia robi nawet kilka vaultów pod rząd i to się jej podoba! W końcu wychodzimy na prostą jeśli chodzi o sztuczkowanie. Udaje nam się spełniać powoli kolejny cel w listy - pracę w rozproszeniach. Chodzący ludzie? Biegające psy? Nieważne, ważna jestem ja, a nie to co wokół. Nasza relacja i chęć współpracy jest na zdecydowany plus.
Ze szczekaniem nadal stoimy w miejscu, głównie jeśli chodzi o inne psy i zazdrość wobec reszty domowników, bo na dzieci, ludzi na rowerach, rolkach, w kapturach, starszych Tosia już nie szczeka. Długo nad tym pracowałyśmy, ale opłaciło się - z innymi psami też damy sobie radę, kto wie, może za pół roku napiszę tutaj o naszych postępach i będę się dziwić, że kiedyś wydawało mi się to tak niemożliwe. Do niedawna byłam pewna, że dwugodzinny spacer wśród ludzi i dzieci (dzieci to nie ludzie) jest tylko moim marzeniem, teraz codziennie staje się rzeczywistością, a ja nie mogę uwierzyć jak z dnia na dzień zmienia się mój pies.
Nie mam kompleksów... Mamie się podobam ;) |
Dowiedziałam się też, że mój pies jest... wiewiórką! Dasza, Nikon i Abi wskakiwały na drzewo w celu zrobienia zdjęć. Po chwili Tosia zrobiła to samo. Tak się jej jednak spodobało siedzenie na drzewie, że zaczęła wspinać się na nie bez powodu, nawet gdy ją o to nie prosiłam. Oczywiście gapa potem stała jak taka sierota z podniesioną łapką i udawała, że coś jej się stało, żebym ją zdjęła, bo sama nie umiała zejść. Po odłożeniu na ziemię okazało się, że wszystko z łapcią jest okej...
Tym optymistycznym akcentem kończę post, a Was zostawiam ze zdjęciami :)
Gratulujemy postępów w valutkach :)
OdpowiedzUsuńSuper spacer ! Gratulujemy postępów! :D
OdpowiedzUsuńGratuluje postępów
OdpowiedzUsuńPS. Tosia tak ślicznie wygląda gdy jest mokra
Gratulacje!
OdpowiedzUsuńZe szczekaniem Nero nie miał i nie ma problemów, gorzej z Mikim co prawda ma dopiero 5 tygodni, ale szybko się denerwuje przy zabawie- szczeka i powarkuje.
Pozdrawiamy, neronon.blogspot.com/
Gratulujemy postępów! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Wiktoria&Fado
Zapraszamy do nas: KLIK
Fajnie, że Wam wychodzą vaulty. Ja kiedyś próbowałam Reksia nauczyć, ale nie wychodziło. Nie wiem jak się do tego zabrać. Może napiszesz kiedyś jak nauczyłaś Tosię? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy,
http://reksio-the-dog.blogspot.com/
Gratuluję postępów :) Fajnie wam że macie taką ekipę do spacerowania :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do nas: zwariowaneurwisy.blogspot.com