sobota, 13 czerwca 2015

Psie spotkanie i grillowanie

Ostatnio spędzamy czas baaaardzo aktywnie. Z racji tego, że wielkimi krokami zbliżają się wakacje, codziennie chodzimy na przynajmniej godzinny spacer i zwiedzamy zakamarki naszego miasta, o których wcześniej nie miałyśmy pojęcia ;)
Tydzień temu byłyśmy z Klaudią i Abi na wspólnym grillowaniu. Nie miałam pojęcia jak Toś się zachowa, tym bardziej, że u dziadka Klaudii nie było ogrodzenia, więc nie myślałam nawet, że spuszczę Tosię ze smyczy... Jednak odważyłam się to zrobić po przyjeździe na miejsce i nie pożałowałam swojej decyzji. Nie byłam jednak do końca zadowolona z zachowania Tosi, ale od początku...

Ogromnym zaskoczeniem dla mnie i Klaudii było to, jak suczki się ze sobą przywitały - chyba pierwszy raz odbyło się bez szczekania, a zamiast tego... obie machały ogonami i cieszyły się na swój widok! Pamiętam, jakie były wobec siebie nieufne podczas pierwszego spotkania, nie podchodziły do siebie i warczały, a teraz? Ciężko poznać, że to te same psy ;)
Właśnie to zdecydowanie podobało mi się w zachowaniu Tosi - kiedyś wystarczyło, że pies podszedł do jej smakołyków albo zabawek, a ona od razu atakowała, teraz inne psy mogą podchodzić do moich rzeczy, wchodzić mi na kolana, brać Tosiowe smakołyki i zabawki, a ona ma to głęboko gdzieś. Specjalnie rzucałyśmy obu suniom jedną piłkę, żeby zobaczyć ich reakcję. Zaczynały biec po piłkę, ale gdy Abi podbiegała i ostrzegawczo warknęła w stronę Tosi, Toś stawała i nie próbowała nawet podchodzić do zabawki. Ba! Gdy pierwsza chwyciła piłkę, a Abi biegła w jej stronę, puszczała ją i po prostu sobie szła. Podobnie zachowywała się w kwestii smakołyków. Ogólnie super zachowuje się wobec psów, pomijając niektóre, których się boi. Toś nie jest psem, który chce atakować, zauważyłam już wiele razy, że ona bardzo stara się, aby do sprzeczki nie doszło - atakuje tylko w wyjątkowych sytuacjach, czyli wtedy, gdy boi się danego psa, ale prawie zawsze kończy się na warczeniu i kłapaniu zębami.
 Kolejna rzecz, którą jestem pozytywnie zaskoczona, to przywoływanie. Będąc z psami na "polu", na którym rozłożyłyśmy nasz mini tor agility i robiłyśmy zdjęcia, spotkałyśmy pana z jakimś psem. Tosia była bez smyczy, a ja czworonoga zauważyłam dopiero w ostatniej chwili i wiedziałam, że jakiekolwiek próby podpięcia jej zachęcą ją do zabawy i będzie mi uciekać. Byłam prawie pewna, że zaraz podbiegnie do psa, ale zawołałam ją i... nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Kompletnie zignorowała psa i przybiegła do mnie. Pies, który zwykle na spacerach ma mnie głęboko w czterech literach (zresztą nie tylko na spacerach), w obliczu takiej sytuacji przybiegł do mnie. Zignorowała psa, zignorowała człowieka, którzy stali zaledwie kilka metrów dalej. Nawet nie zacząła szczekać, choć piesek do najmniejszych nie należał, a ona prawie zawsze na duże psy szczeka. Myślałam, że popłaczę się ze szczęścia (dosłownie!), nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Może dla niektórych to wydaje się śmieszne, ale każdy, kto zna mojego psa i jego charakter, wie, że to był cud. Oby powtarzał się jak najczęściej.
Na początku posta zaznaczyłam, że nie jestem do końca zadowolona z zachowania Tośki. Co mnie wkurzyło? To co zwykle. Szczekanie. O ile na Abi nie szczekała w ogóle, o tyle bała się Amelki (dwuletniej kuzynki Klaudii). Gdy dziewczynka siedziała wszystko było okej, ale wystarczyło, że się ruszyła, a Tosia już zaczynała szczekać. Przez chwilę nawet odniosłam wrażenie, jakby zachowywała się jak pies pasterski, który próbuje... zaganiać owce. I rzeczywiście, gdy Amelka usiadła, wszystko było w porządku, ale gdy zaczęła chodzić, Tosia stawała w podobnej pozycji jak border collie i zaczynała szczekać. Może naprawdę coś w tym jest?
W sumie oprócz tego szczekania (i żebrania przy stole) Tosia zachowywała się całkiem znośnie. Oczywiście jak to ona, nie miała zamiaru ćwiczyć, jedynie jakieś proste sztuczki niewymagające wielkiej siły i skupienia, choć kilka razy zdarzyło jej się nawet zrobić vaulta (!). No cóż, przynajmniej wiem już, że musimy popracować nad motywacją, choć samym nam będzie trudno, ale już w lipcu czeka nas Annówka.... ;)
Pomijając incydenty ze szczekaniem, wyjazd zaliczam do jednego z najbardziej udanych i koniecznie trzeba go powtórzyć <3 Może tym razem u nas? :)
Poniższe fotki (te bez podpisu) są autorstwa Klaudii, reszta moja :)

3 komentarze:

  1. Super, że Tosia Cię wtedy posłuchała. :) Muszę na tym popracować z moim Reksiem. .
    Zdjęcia śliczne. :)
    Pozdrawiamy i zapraszam na nowy post,
    http://reksio-the-dog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo aktywnie
    Świetne zdjęcia
    Dobrze że Tosia przychodzi na zawołanie

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym nominować Cię do nagrody Liebster Blog Award. :) Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów wiec daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
    oczamipsa365.blogspot.com
    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń