poniedziałek, 25 maja 2015

Socjalizacja

W ciągu ostatnich kilku miesięcy mocno zaniedbałyśmy naukę - nowych sztuczek nie uczymy się właściwie wcale, wyjątkiem jest wskakiwanie na stopy (już kilka razy się Tosi udało!), ale głównie skupiamy się na socjalu. Czy to w parku, na boisku, a nawet na polach... Każda okazja jest dobra, aby potrenować przywoływanie, skupienie albo nieszczekanie. I co? Z każdym dniem coraz bardziej przekonuję się, jakiego mądrego mam psa!

W tym poście postanowiłam zrobić takie krótkie podsumowanie i napisać, co udało nam się do tej pory osiągnąć.
Na pierwszy ogień problem, z którym borykamy się właściwie od szczeniaka - szczekanie! Coraz częściej widzę, że Tosia naprawdę nie chce szczekać. Waha się, patrzy na moją reakcję, walczy z tym. Otwiera pyszczek, wydaje pierwszy dźwięk, spogląda na mnie i nie szczeka. Nigdy nie podejrzewałam, że będzie tak fajnie jak teraz. No cóż, czasem Tosi zdarza się zacząć szczekać, gdy się czegoś lub kogoś przestraszy, ale każdy ma gorsze dni ;) Możemy usiąść na ławce w parku, gdy wokół mnóstwo dzieci biega, krzyczy, jeździ na rolkach, rowerze, bawi się, a Tosia... siedzi i obserwuje. Nie szczeka. Przeszła moje najśmielsze oczekiwania.
 Od całkiem niedawna zaczęłyśmy też naukę chodzenia bez smyczy wśród ludzi. Wcześniej wolałam nie ryzykować tym, że Tosia podbiegnie do jakiegoś dzieciaka i zacznie go obszczekiwać - a takie sytuacje zdarzały się wielokrotnie, zwłaszcza, gdy spuszczałam ją ze smyczy. Po pewnej nieprzyjemnej sytuacji, która miała miejsce zimą zeszłego roku w parku postanowiłam, że nigdy więcej nie spuszczam Tosi wśród ludzi, głównie dlatego, że ona ze wszystkimi mijanymi osobami chce się witać, a niektórym ludziom bardzo to przeszkadza... Niestety (a może stety?), obietnicy nie dotrzymałam. Wybrałyśmy się z Tosią na boisko szkolne, bo chciałam porzucać jej piłkę, ale na boisku było sporo ludzi, więc sobie odpuściłyśmy i poszłyśmy do parku. Nie miałam zamiaru spuszczać Tosi ze smyczy, ale w końcu przełamałam się i to zrobiłam. Jeszcze kilka miesięcy temu Toś była w stanie pobiec na drugi koniec parku i przywitać się z ludźmi siedzącymi na ławce (jednocześnie brudząc im spodnie), a teraz... kompletnie ignorowała wszystko co dzieje się wokół. Dzieci na placu zabaw, ludzie na rowerach, ławkach, spacerujący, nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Liczyło się tylko to, że mam piłeczkę ;)
Teraz chodzenie bez smyczy ćwiczymy na każdym spacerze, ale w miejscach obleganych przez ludzi nie spuszczam Tosi ze smyczy, tylko zwijam smycz, wkładam pod uchwyt szelek i zostawiam końcówkę, aby w razie, jakby Tosia chciała podbiec do jakiegoś człowieka, móc szybko ją chwycić. No i nikt nie zarzuci mi, że nie prowadzę psa na smyczy... ;)
 Sukcesem jest też praca w rozproszeniach, choć nadal nie jest tak, jak być powinno, ale i tak lepiej niż wcześniej. Wskoczenie na plecy? Vault? Nie ma problemu, Tosia zrobi to nawet w tłumie ludzi, choć i tak są dni, gdy jej się nie chce... Tosia to taki typ psa, który robi coś tylko, gdy ma na to ochotę. Jednego dnia odbije mi się od nogi nawet, gdy nie mam w dłoni smakołyka, a następnego wyłącznie na kawałek szynki albo żwacza. Podobnie z wskakiwaniem na plecy. O, nie pochwaliłam się chyba jeszcze, ale Tosia już kilka razy odbiła mi się od ramienia. Wcześniej wolałam nie ryzykować, bo młoda od zawsze podchodziła do vaultów z dystansem, czasem przez kilka tygodni nie chciała ich robić, a były takie okresy, że nie stanowiło to dla niej najmniejszego problemu. Od kilku miesięcy jakoś bardziej się do tego przekonała, ale i tak nie próbowałam nowych vaultów, z tego względu, że nie chciałam wszystkiego popsuć (a w przypadku Tosi jest to bardzo łatwe). Jednak w końcu postanowiłam spróbować i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że piłeczka tenisowa z konga czyni cuda!

 Na ostatnim spacerze Tosia nieźle mnie nastraszyła. Byłyśmy w parku i postanowiła wskoczyć na swoją ulubioną ławkę. Usiadłam obok Tośki, a ona chciała wejść mi na kolana, ale ześlizgnęła jej się łapka i upadła na ziemię. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że podkulała tylną łapkę pod sam brzuch i wydawała odgłosy jakby się... dusiła. Serce momentalnie zaczęło mi walić, mimo, iż już wielokrotnie znajdowałam się w sytuacji, że Tosia nadepnęła na coś i przez kilka minut kulała, ale nigdy nie wydawała przy tym takich odgłosów. Widziałam, że się zdenerwowała, dlatego ukucnęłam obok niej i nie próbowałam brać na ręce, czekałam, co zrobi. Po chwili usiadła, chwilę jeszcze posapała i przestała. Podniosłam ją, obejrzałam i dotykałam łapkę, zero reakcji. Postawiłam Tosię na ziemi i postanowiłam chwilę pochodzić z nią po trawie, bo zwykle to zawsze w takiej sytuacji pomagało. Pomogło i tym razem, Tosia po dziesięciu minutach zapomniała o całym zdarzeniu, a ja nie mogłam dojść do siebie. Choć i tak jestem dumna ze swojej reakcji, bo nie zaczęłam panikować tak jak pierwszy raz, gdy Tosia kulała, mimo, że tym razem sytuacja wydawała się poważniejsza... No cóż, wygląda na to, że z Tosi jest lepsza symulantka niż ze mnie.
Chyba nic więcej do opisania nie mam, w niedzielę wybieramy się na wystawę psów rasowych Prestige do Leszna, spotkamy tam kogoś? :) Prawdopodobnie wybierzemy się na spacerek w psim gronie, składu jeszcze dokładnie nie znam, ale relacji z wystawy spodziewajcie się już za tydzień. ;)

7 komentarzy:

  1. Tośka widzę jak moja Cleo. Jakość pracy zależy od humorku ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulujemy postępów :) Ale Tosia ślicznie wygląda w chusteczce!

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas wszystkie zadania są wykonywane zawsze, gdy ma się fakiegoś fanta. :) Ale rozproszenia to trudniejszy orzech do zgryzienia... To właściwie zależy od humorku i poziomu zmęczenia. :) Jak ja bym chciała miej opanowanego psa, ojojoj! :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę super zdjęcia! Uroczo jej w tej chuście. Pozdrawiamy pusia-i-ja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. No to Cię kobita do zawału doprowadziła. :D Serio u Was super, trzymamy wraz z Abi kciuki, żeby było jeszcze lepiej! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ogromne gratulacje! Liczba rozproszeń w parku jest ogromna! Dzielna Tosia, warto było zaryzykować spuszczeniem jej ze smyczy :)

    OdpowiedzUsuń